- Obudziłam Cię? - zapytała cicho swojego ukochanego, obawiając się jego reakcji.
- Nie, o tej porze normalni ludzie nie śpią - zaśmiał się. - Coś się stało?
- Nic, po prostu nie mogę spać. Brakuje mi Ciebie - wyjaśniała, a rozmówca zaniemówił. Viktoria nie była wylewna, jeśli chodzi o wyrażanie swoich uczuć.
- Poczekaj, pójdę tylko po swojego rumaka i zaraz będę - zażartował, gdyż nic lepszego nie przychodziło mu do głowy. W końcu była prawie 4 w nocy.
Milewska nie odezwała się. Wystarczyło jej, że czuła jego obecność, nawet przez telefon. Więcej nie potrzebowała do szczęścia.
- Idź spać, kochanie. Potem porozmawiamy - odezwał się po chwili.
- No tak, zaraz ciężki mecz. Dobranoc.
- Kocham Cię, dobranoc.
Rozmowa skończona.
***
Dzisiaj Borussia Dortmund rozgrywała arcyważny mecz z Bayerem Monachium. Nikt w mieście nie mówił o niczym innym, jak o tym spotkaniu.
Viktoria wyszła wcześnie z domu, by odebrać wejściówki dla Alany i Mario, który po namowach dziewczyny zdecydował się na oglądanie zmagań obu klubów na stadionie.
Weszła do sekretariatu i wzięła przysługujące jej bilety. Nie lubiła trybuny VIP. Każda dziewczyna idealnie ubrana, uczesana. A przecież mecz to nie pokaz mody? Zdecydowanie wolała Sudtribune, lecz ze względu na swoich przyjaciół, postanowiła im towarzyszyć.
Zbliżała się upragniona przez wszystkich godzina rozpoczęcia spotkania. 20-latka ostatni raz chciała porozmawiać z Marco i tatą, który zaraz zamierzali udać się do szatni.
- Masz to wygrać, rozumiesz? - uśmiechnęła się.
- Musisz mnie zmotywować - Marco przyciągnął dziewczynę do siebie, lecz usłyszał za sobą donośne chrząknięcie.
- Marco, do szatni - zaśmiał się trener. - Widzimy się po meczu - rzekł do córki i udał się za swoim piłkarzem.
***
Była 60. minuta spotkania, a na tablicy wyników wciąż widniał wynik 0:0. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali goli. Nagle prawą stroną rozpędzony Kevin, rozpoczyna akcję. Wrzuca w pole karne. Gol? Nie? Jęk zawodu, a potem głośne gwizdy. Kuba Błaszczykowski leży na murawie, a na stadionie słychać wielką wrzawę.
- No kurwa! - poderwała się 20-latka. - Karny! - sędzia jakby dyrygowany rozkazem dziewczyny, wskazuje na jedenasty metr, do którego podchodzi Marco. Minutę później świętuje zdobycie gola.
- Niesprawiedliwe! - rzuciła Alana, która od dziecka była kibicem monachijskiej drużyny. Starała się zachowywać spokój, ale w obliczu zbliżającej się porażki, trudno jej to przychodziło. Mario za to siedział i starał się utrzymywać neutralność, by nie narazić się na kibiców obu zespołów.
Sędzia zagwizdał po raz ostatni. Mecz się skończył, tym samym skończył się sen fanów Bayernu o 3 punktach wywiezionych z Dortmundu.
Viktoria pożegnała się z przyjaciółmi i oznajmiła, że za godzinę spotkają się w okolicznym barze, by spędzić ze sobą trochę czasu. Dogadywała się z Alaną. Dziewczyna była bardzo sympatyczna i naturalna. Inaczej wyglądała jej relacja z Mario. Starali się zachowywać normalnie, jednak dało się wyczuć pewien dystans. Unikali dłuższych wymian słownych oraz kontaktu wzrokowego.
- Byłeś niesamowity - wpadła w ramiona Reusa, który nie zamierzał jej wypuszczać, znieważając nawet na obecność większości drużyny.
- Kochanie, chyba w to nie wątpiłaś - dodał w swoim stylu.
- Tak, Marco - odezwał się Nuri. - W twoją wielką skromność i altruizm również.
- Zostaw auto i spotkamy się pod stadionem. Umówiłam się z Alaną i Mario - oznajmiła i wyszła z szatni.
***
Był bardzo szczęśliwy. W końcu w jego życiu odnalazł równowagę. Miał świetną dziewczynę, wspaniałych przyjaciół, wielki klub, a dzisiaj odniósł ważne zwycięstwo.
Wyszedł ze stadionu i pokierował swoje kroki ku zapakowanemu autu, w którym zamierzał zostawić torbę, a następnie wrócić do przyjaciół i dalej świętować. Otworzył bagażnik swojego samochodu i usłyszał tupot kobiecych szpilek. Ze niezdziwieniem odwrócił się i wytężył wzrok, mając nadzieję, że się przewidział. Na marne. Jego oczom ukazała się ona. Jednak w zmienionej formie. W idealnie dopasowanej, czerwonej marynarce, czarnych, podkreślających długie nogi spodniach oraz wysokich szpilkach. Była ostatnią osobą, której się spodziewał.
- Czego chcesz? - odezwał się, spoglądając jej prosto w oczy. - Wyraziłem się chyba jasno, nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego.
- Naprawdę tak sądzisz? Naprawdę nie mamy nic wspólnego? - odezwała się.
Nazywała się Carolin Went i była dawną dziewczyną blondyna. Rozstali się na kilka tygodni przed jego wyjazdem do Dortmundu. Nie mógł jej poznać. Nie była tą, w której kiedyś się zakochał. Teraz wydawała się zimna, dążąca do celu, nawet po trupach...
- Czego chcesz? - powtórzył z jeszcze większą złością. Nie mógł jej wybaczyć, tego co zrobiła kiedyś.
- Nie jesteś taki grzeczny, jak Cię przedstawiają, Reus. - zakpiła. Spojrzała na Marco i z uśmiechem na twarzy oznajmiła: - Rozstań się z Viktorią.
- Słucham? Chyba się przesłyszałem. - nie wiedział, dlaczego znów się miesza w jego życie. Dlaczego po raz kolejny chce go zniszczyć - Ona jest najważniejszą osobą w moim życiu, w które nie masz prawa już ingerować.
- Nie chcesz jej zranić, prawda? Marco, przemyśl to. Lepiej żeby nie dowiedziała się wszystkich szczegółów. Przynajmniej nie od innych.
- O czym Ty mówisz?! - wykrzyczał w złości.
- Kto ma jej powiedzieć, że się ze mną przespałeś? Sam to zrobisz, czy może Ci pomóc? - zaniemówił. Nie docierało do niego, to co przed chwilą usłyszał. To niedorzeczność. Z grozą wpatrywał się w jej ironiczny wyraz twarzy, przypominając sobie wszystko, co wydarzyło się w klubie. Ona tam była. Była, z pewnością to ona. A potem? A potem wyszli z klubu. Oboje. Reszty można się domyślić.
- Nie zrobisz tego - złapał ją za nadgarstek. W pewnym sensie chciał, aby się przestraszyła, żeby nie wyjawiła prawdy - nikomu. Jednak ona była zbyt pewna siebie, pewna celu, by odczuwać jakikolwiek strach. Wiedziała, że teraz Reus zatańczy tak, jak ona mu zagra. Sławna i bogata marionetka w jej rękach, była czymś wspaniały.
- Jeszcze się przekonasz, kochanie - i odeszła.
I będą kłopoty ... I czuję, że poważne.
OdpowiedzUsuńNo, ale bez tego opowiadania nie były by takie fajne. :)
Czekam na kolejny. :)
Ughhhhhhh co za wstrętna baba!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Marco jakoś wybrnie z tej sytuacji;)
Już nie mogę się doczekać nexta:)
Buziaki:**
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Jestem i z góry przepraszam, że tak późno, ale studia = brak czasu na cokolwiek... ; / Niestety.!!
OdpowiedzUsuńBardzo cieszę się, że zdecydowałaś się kontynuować bloga, ponieważ to jak piszesz jest genialne.! :) Ehh... co ten Marco nawyrabiał? Po prostu w to nie wierzę, albo ta cała Carolin kłamie, albo naprawdę na chwilę stracił głowę... ;< Nie, po prostu nie chce mi się w to wierzyć i do końca będę się łudzić, że jednak chce go wrobić.! :/ Nie po to tak starał się o Viki by teraz to najzwyczajniej w świcie wszystko zaprzepaścić... Jestem pewna, że ta sprawa szybko się wyjaśni i wszystko będzie dobrze. Prawda? :) Musi być dobrze, innej opcji nie przewiduję.! :D
Dodawaj szybciutko następny, bo już nie mogę się doczekać co tam dalej wymyśliłaś? :D
Pozdrawiam.! :*
Teraz to sie przeraziłam!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to wszystko w miarę szybko się wyjaśni bez zbędnych komplikacji!
Oni musza być razem no!
Buziaki:**
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
Co za babsko no!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Marco jakoś to wyperswaduje z tego głupiego łba!
Pozdrawiam:**
http://powrotyirozstania.blogspot.com/
Na wstępie przepraszam, że komentuję tak późno, lecz na pewien okres czasu pozostałam niestety bez dostępu do internetu.
OdpowiedzUsuńAle teraz do rzeczy. Cudo w najczystszej postaci. Tak dobrze się to czyta. Borussia wygrywa, Marco strzela z karnego, wszyscy się cieszą. Oni tak bardzo się kochają, są razem. Ja się teraz pytam kim jest ta kobieta ?! Ręce precz od Reusa, noo ! Jak ona może żądac by ten rozstał się z Miki ?! I szykują się nie małe kłopoty. Mam nadzieję że ani Marco ani Miki nie będą cierpiec, a Reus coś wymyśli. Oby...!
Czekam do następnego
Pozdrawiam, Pyśka