niedziela, 10 listopada 2013

2. Marco-netka.

Padający deszcz uderzał w parapety okien, a granatowe niebo co chwila rozbłyskało. Była to jedna z ostatnich letnich burz, która nawiedziła mieszkańców Dortmundu. Viktoria obudzona przez głośne grzmoty, wzięła do ręki wyświetlacz swojego telefonu, informujący ją, iż jest 3:45. Nakryła się kołdrą i z powrotem starała zasnąć. Nieskutecznie. Ponownie sięgnęła po swój telefon i usiadła na parapecie swojego okna, podziwiając deszczowy krajobraz Dortmundu.
- Obudziłam Cię? - zapytała cicho swojego ukochanego, obawiając się jego reakcji. 
- Nie, o tej porze normalni ludzie nie śpią - zaśmiał się. - Coś się stało? 
- Nic, po prostu nie mogę spać. Brakuje mi Ciebie - wyjaśniała, a rozmówca zaniemówił. Viktoria nie była wylewna, jeśli chodzi o wyrażanie swoich uczuć. 
- Poczekaj, pójdę tylko po swojego rumaka i zaraz będę - zażartował, gdyż nic lepszego nie przychodziło mu do głowy. W końcu była prawie 4 w nocy. 
Milewska nie odezwała się. Wystarczyło jej, że czuła jego obecność, nawet przez telefon. Więcej nie potrzebowała do szczęścia. 
- Idź spać, kochanie. Potem porozmawiamy - odezwał się po chwili. 
- No tak, zaraz ciężki mecz. Dobranoc. 
- Kocham Cię, dobranoc. 
Rozmowa skończona. 

***

Dzisiaj Borussia Dortmund rozgrywała arcyważny mecz z Bayerem Monachium. Nikt w mieście nie mówił o niczym innym, jak o tym spotkaniu. 
Viktoria wyszła wcześnie z domu, by odebrać wejściówki dla Alany i Mario, który po namowach dziewczyny zdecydował się na oglądanie zmagań obu klubów na stadionie. 
Weszła do sekretariatu i wzięła przysługujące jej bilety. Nie lubiła trybuny VIP. Każda dziewczyna idealnie ubrana, uczesana. A przecież mecz to nie pokaz mody? Zdecydowanie wolała Sudtribune, lecz ze względu na swoich przyjaciół, postanowiła im towarzyszyć. 
Zbliżała się upragniona przez wszystkich godzina rozpoczęcia spotkania. 20-latka ostatni raz chciała porozmawiać z Marco i tatą, który zaraz zamierzali udać się do szatni. 
- Masz to wygrać, rozumiesz? - uśmiechnęła się. 
- Musisz mnie zmotywować - Marco przyciągnął dziewczynę do siebie, lecz usłyszał za sobą donośne chrząknięcie. 
- Marco, do szatni - zaśmiał się trener. - Widzimy się po meczu - rzekł do córki i udał się za swoim piłkarzem. 

***

Była 60. minuta spotkania, a na tablicy wyników wciąż widniał wynik 0:0. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali goli. Nagle prawą stroną rozpędzony Kevin, rozpoczyna akcję. Wrzuca w pole karne. Gol? Nie? Jęk zawodu, a potem głośne gwizdy. Kuba Błaszczykowski leży na murawie, a na stadionie słychać wielką wrzawę. 
- No kurwa! - poderwała się 20-latka. - Karny! - sędzia jakby dyrygowany rozkazem dziewczyny, wskazuje na jedenasty metr, do którego podchodzi Marco. Minutę później świętuje zdobycie gola. 
- Niesprawiedliwe! - rzuciła Alana, która od dziecka była kibicem monachijskiej drużyny. Starała się zachowywać spokój, ale w obliczu zbliżającej się porażki, trudno jej to przychodziło. Mario za to siedział i starał się utrzymywać neutralność, by nie narazić się na kibiców obu zespołów. 
Sędzia zagwizdał po raz ostatni. Mecz się skończył, tym samym skończył się sen fanów Bayernu o 3 punktach wywiezionych z Dortmundu. 
Viktoria pożegnała się z przyjaciółmi i oznajmiła, że za godzinę spotkają się w okolicznym barze, by spędzić ze sobą trochę czasu. Dogadywała się z Alaną. Dziewczyna była bardzo sympatyczna i naturalna. Inaczej wyglądała jej relacja z Mario. Starali się zachowywać normalnie, jednak dało się wyczuć pewien dystans. Unikali dłuższych wymian słownych oraz kontaktu wzrokowego. 
- Byłeś niesamowity - wpadła w ramiona Reusa, który nie zamierzał jej wypuszczać, znieważając nawet na obecność większości drużyny. 
- Kochanie, chyba w to nie wątpiłaś - dodał w swoim stylu. 
- Tak, Marco - odezwał się Nuri. - W twoją wielką skromność i altruizm również. 
- Zostaw auto i spotkamy się pod stadionem. Umówiłam się z Alaną i Mario - oznajmiła i wyszła z szatni. 

*** 

Był bardzo szczęśliwy. W końcu w jego życiu odnalazł równowagę. Miał świetną dziewczynę, wspaniałych przyjaciół, wielki klub, a dzisiaj odniósł ważne zwycięstwo. 
Wyszedł ze stadionu i pokierował swoje kroki ku zapakowanemu autu, w którym zamierzał zostawić torbę, a następnie wrócić do przyjaciół i dalej świętować. Otworzył bagażnik swojego samochodu i usłyszał tupot kobiecych szpilek. Ze niezdziwieniem odwrócił się i wytężył wzrok, mając nadzieję, że się przewidział. Na marne. Jego oczom ukazała się ona. Jednak w zmienionej formie. W idealnie dopasowanej, czerwonej marynarce, czarnych, podkreślających długie nogi spodniach oraz wysokich szpilkach. Była ostatnią osobą, której się spodziewał. 
- Czego chcesz? - odezwał się, spoglądając jej prosto w oczy. - Wyraziłem się chyba jasno, nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. 
- Naprawdę tak sądzisz? Naprawdę nie mamy nic wspólnego? - odezwała się. 
Nazywała się Carolin Went i była dawną dziewczyną blondyna. Rozstali się na kilka tygodni przed jego wyjazdem do Dortmundu. Nie mógł jej poznać. Nie była tą, w której kiedyś się zakochał. Teraz wydawała się zimna, dążąca do celu, nawet po trupach... 
- Czego chcesz? - powtórzył z jeszcze większą złością. Nie mógł jej wybaczyć, tego co zrobiła kiedyś. 
- Nie jesteś taki grzeczny, jak Cię przedstawiają, Reus. - zakpiła. Spojrzała na Marco i z uśmiechem na twarzy oznajmiła: - Rozstań się z Viktorią. 
- Słucham? Chyba się przesłyszałem. - nie wiedział, dlaczego znów się miesza w jego życie. Dlaczego po raz kolejny chce go zniszczyć - Ona jest najważniejszą osobą w moim życiu, w które nie masz prawa już ingerować. 
- Nie chcesz jej zranić, prawda? Marco, przemyśl to. Lepiej żeby nie dowiedziała się wszystkich szczegółów. Przynajmniej nie od innych. 
- O czym Ty mówisz?! - wykrzyczał w złości. 
-  Kto ma jej powiedzieć, że się ze mną przespałeś? Sam to zrobisz, czy może Ci pomóc? - zaniemówił. Nie docierało do niego, to co przed chwilą usłyszał. To niedorzeczność. Z grozą wpatrywał się w jej ironiczny wyraz twarzy, przypominając sobie wszystko, co wydarzyło się w klubie. Ona tam była. Była, z pewnością to ona. A potem? A potem wyszli z klubu. Oboje. Reszty można się domyślić. 
- Nie zrobisz tego - złapał ją za nadgarstek. W pewnym sensie chciał, aby się przestraszyła, żeby nie wyjawiła prawdy - nikomu. Jednak ona była zbyt pewna siebie, pewna celu, by odczuwać jakikolwiek strach. Wiedziała, że teraz Reus zatańczy tak, jak ona mu zagra. Sławna i bogata marionetka w jej rękach, była czymś wspaniały. 
- Jeszcze się przekonasz, kochanie - i odeszła.

6 komentarzy:

  1. I będą kłopoty ... I czuję, że poważne.
    No, ale bez tego opowiadania nie były by takie fajne. :)
    Czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ughhhhhhh co za wstrętna baba!
    Mam nadzieję, że Marco jakoś wybrnie z tej sytuacji;)
    Już nie mogę się doczekać nexta:)
    Buziaki:**
    http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem i z góry przepraszam, że tak późno, ale studia = brak czasu na cokolwiek... ; / Niestety.!!
    Bardzo cieszę się, że zdecydowałaś się kontynuować bloga, ponieważ to jak piszesz jest genialne.! :) Ehh... co ten Marco nawyrabiał? Po prostu w to nie wierzę, albo ta cała Carolin kłamie, albo naprawdę na chwilę stracił głowę... ;< Nie, po prostu nie chce mi się w to wierzyć i do końca będę się łudzić, że jednak chce go wrobić.! :/ Nie po to tak starał się o Viki by teraz to najzwyczajniej w świcie wszystko zaprzepaścić... Jestem pewna, że ta sprawa szybko się wyjaśni i wszystko będzie dobrze. Prawda? :) Musi być dobrze, innej opcji nie przewiduję.! :D
    Dodawaj szybciutko następny, bo już nie mogę się doczekać co tam dalej wymyśliłaś? :D
    Pozdrawiam.! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz to sie przeraziłam!
    Mam nadzieję, że to wszystko w miarę szybko się wyjaśni bez zbędnych komplikacji!
    Oni musza być razem no!
    Buziaki:**
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za babsko no!
    Mam nadzieję, że Marco jakoś to wyperswaduje z tego głupiego łba!
    Pozdrawiam:**
    http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Na wstępie przepraszam, że komentuję tak późno, lecz na pewien okres czasu pozostałam niestety bez dostępu do internetu.
    Ale teraz do rzeczy. Cudo w najczystszej postaci. Tak dobrze się to czyta. Borussia wygrywa, Marco strzela z karnego, wszyscy się cieszą. Oni tak bardzo się kochają, są razem. Ja się teraz pytam kim jest ta kobieta ?! Ręce precz od Reusa, noo ! Jak ona może żądac by ten rozstał się z Miki ?! I szykują się nie małe kłopoty. Mam nadzieję że ani Marco ani Miki nie będą cierpiec, a Reus coś wymyśli. Oby...!
    Czekam do następnego
    Pozdrawiam, Pyśka

    OdpowiedzUsuń