Ścisnęła mocniej kierownicę, słysząc dźwięk klaksonu brzmiącego w jej uszach. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na telefon leżący między siedzeniami. Była 9 rano, a ona nie spała od co najmniej czterech godzin.
Widząc zmieniające się światło, ruszyła przed siebie kierując się na stadion. Poprawiła swoje ciemne okulary, gdyż słońce o tej porze znajdowało się dość nisko, skutecznie oślepiając kierowców.
Nie umiała skupić się na drodze. Jej myśli zajmował ciągle niewysoki brunet i jego przyjaciel. Obaj nie mogli wyjść z jej głowy.
Już bez większych problemów dojechała do wyznaczonego celu. Serdecznie uśmiechnęła się zza szyby do starszego pana, który wpuścił ją na podziemny parking, gdzie od kilku godzin stały drogie samochody piłkarzy. Już jutro zmierzą się w pierwszym meczu o stawkę w sezonie. Borussia podejmie aktualnego mistrza Niemiec - Bayern Monachium, a oba zespoły walczyć będą o Superpuchar.
Zabrała z auta telefon, kluczyki i dokumenty, uprzednio wrzucając ciemne szkła do schowka. Skierowała kroki w kierunku schodów prowadzących do zawiłych korytarzy Westfalenstadion. Mijała ludzi, którzy biegali śpiesznie. Czuć było atmosferę zbliżającego się spotkania. Każdy był zajęty, zestresowany, każdy wykonywał polecenia i starał się zrobić to, o co został poproszony.
Szła szarym korytarzem. Za zakrętem ujrzała znaną postać, której się tutaj absolutnie nie spodziewała. Uśmiechnęła się do bruneta i zatrzymała, witając się serdecznie.
- Miło Cię widzieć - powiedziała, bynajmniej nie sztucznie. - Co Cię tu sprowadza? - dodała opierając się ramieniem o ścianę, przy której stała.
- Studia - Max odpowiedział krótko, obdarzając ją uśmiechem. Był pozytywnym człowiekiem, z którego biła radość. - Praktyki, sama wiesz.
Pokiwała głową. Już chciała zadać kolejne pytanie swojemu koledze z uczelni, lecz usłyszała szybkie kroki. Odwracała się, by zobaczyć, kto tak bardzo się śpieszy, lecz poczuła, że owa osoba właśnie na nią wpada. W lekkiej konsternacji przycisnęła się plecami do ściany, aby przepuścić młodego mężczyznę. Był wściekły, dodatkowo też mocno spóźniony.
Spojrzała na niego, a on obdarzył ją wzrokiem pełnym złości. Nie powiedział nawet krótkiego przepraszam, tylko zacisnął pięść i poprawił spadającą z ramienia torbę. Ruszył dalej, zostawiając dziewczynę w niemałym szoku. Rzadko widziała, by się tak zachowywał. Ba, prawie nigdy.
Poprawiła swoje włosy opadające na twarz i spojrzała na równie zdziwionego Maxa. Wahał się, czy zapytać się Viktorii, o całą to sytuację, ale ona go uprzedziła. Podniosła dłonie na wysokość ramion, w geście wyrażającym, iż wycofuje się. Nie chciała, by pytał. Naprawdę pragnęła się od tego wszystkiego odciąć.
- Pójdę już - wskazała palcem w kierunku drzwi znajdujących się na końcu korytarza.
I szybkim krokiem udała się w wyznaczonym celu.
***
- Chcesz może coś do picia? - zapytała wstając od biurka. Dla Viktorii była ona jedną z najbardziej ciepłych i serdecznych osób, jakie znała. Dlatego tak spędzała tutaj czas.
- Dziękuję, ale mam trochę na głowie - grzecznie odmówiła, odprowadzając ją wzrokiem. Wyszła z pomieszczenia, jednak chwilę potem wróciła, kładąc na stół kilka teczek z dokumentami. Zajęła swoje miejsce, a widząc, że dziewczyna chce odejść, delikatnie złapała ją za rękę. Zdezorientowana usiadła ponownie, uważnie obserwując szukającą czegoś w szufladzie kobietę. Zaśmiała się, widać jak nieporadnie przeszukuje stery papieru, jednak po chwili uśmiech zeszedł jej z twarzy.
- Myślę, że powinnaś wiedzieć - powiedziała z troska w głosie i położyła złożoną w pół gazetę przed dziewczyną. Dotknęła jej dłoni, by dodać otuchy. Martwiła się o nią.
Oparła się o krzesło, biorąc do ręki artykuł. Kobieta obserwowała zmieniający się wyraz twarzy brunetki. Długo zastanawiała się, czy pokazać to dziewczynie, czy może zataić. Sama wpadała w smutek, widać szklące się oczy Viktorii.
Podłożyła gazetę na kolana i oparła łokcie o biurko, wkładając dłonie we włosy, tak by pozwolić im zakryć twarz. Przez chwilę siedziała w szoku, ale wiedziała, że tak tego nie zostawi. Zbyt silny miała charakter, by na to pozwolić.
Wstała, tym razem kobieta nie próbowała jej zatrzymywać, i wyszła z pomieszczenia, udając się w kierunku szatni. Wiedziała, że Reus jeszcze tam będzie, prawdopodobnie sam, gdyż spóźnił się na trening.
Mocno pociągnęła za klamkę i weszła do pomieszczenia. Siedział praktycznie przy drzwiach i wiązał buty. Podniósł głowę i spojrzał zaskoczony na dziewczynę.
- Jak możesz być takim idiotą?! - krzyknęła ze wściekłością. W mgnieniu oka, cały jej smutek i rozżalenie przerodziło się w gniew. Wszystkie emocje, które nią targały od dłuższego czasu, właśnie uciekły.
- Słucham? - wstał z ławki. Udawał, ze nie wie, o czym mowa, i z przesadna pewnością siebie obserwował reakcję dziewczyny.
- Doskonale wiesz, o czym mówię! - rzuciła w niego trzymaną w dłoni gazetą. Spojrzał na nią wzrokiem pełnym nienawiści, mimo tego, że wciąż kochał ją najmocniej na świecie. - Dlaczego to zrobiłeś? - Nie czekała na jego odpowiedź. - Dlaczego opowiedziałeś o naszym życiu dla jakiegoś dziennikarza?
Zamilknął. Miał dwie opcje, dalej zachowywać się, tak jakby nie miało to dla niego znaczenia, tak, jakby to Viktoria była winna jego nieszczęścia, czy okazać, to co naprawdę czuje. Jednak nie miał odwagi tego zrobić.
- To moja sprawa - odpowiedział lekceważąco i odwrócił się w kierunku szafek. Położył nogę na ławce i dokończył wiązanie butów. Chciał, by już wyszła. Doskonale wiedział, że ją rani, mimo tego, dalej się tak zachowywał. Czasami miał wrażenie, że po prostu stracił rozum.
- To sprawa naszej dwójki i nie rozumiem, dlaczego podzieliłeś się tym z całym krajem!
Zaśmiał się ironicznie i odwrócił głowę w jej kierunku, wciąż trzymając jedną nogę na ławce i pochylając się.
- Chyba trójki - poprawił ją, mając na myśli swojego przyjaciela.
Zacisnęła wargi na samo wspomnienie minionych wydarzeń. To wszystko działo się tak szybko, tak dużo sprzecznych emocji nią targało, tworzyło swoistą mieszankę wybuchową. Zbyt wielu ludzi było w to zamieszanych, zbyt wiele charakterów musiało ze sobą walczyć. A ona kroczyła od ściany do ściany i szukała wyjścia.
- Przestań, przecież wiesz, że to niepraw... - nie dał jej dokończyć. Wciąż zwrócony w kierunku szafki, uderzył w nią z całej siły. Teraz i on przestał panować nad sobą. Energicznie odwrócił się w stronę dziewczyny.
- To nie jest prawda?! - krzyknął. - To co w takim razie nią jest?! Zobacz okładkę każdej gazety! Cudowni jesteście oboje, wiesz?
- Nie mam zamiaru z Tobą dłużej rozmawiać - szybko odwróciła się na pięcie, chcąc wyjść. Blondyn jednak szarpnął ją za rękę i uniemożliwił odejście. Włosy opadły jej na twarz. Spoglądała na młodego Niemca wzrokiem pełnym złości.
- On Cię bardzo kocha - powiedział głosem pełnym wyrzutu. Tak, jakby miał żal go Gotzego, ale także Viktorii. Zachowywał się coraz bardziej irracjonalnie.
Drzwi do szatni się otworzyły, a w nich stanął Mats, który przyszedł po swojego kolegę. Dziewczyna wyrwała swoją dłoń i wyszła z szatni, kompletnie ignorując Hummelsa. Odprowadził wzrokiem brunetkę, a następnie zdezorientowany spojrzał na Reusa. Młody Niemiec nie miał zamiaru wyjaśniać niczego, dlatego równie wściekły, jak Viktoria, opuścił pomieszczenie.
***
Z dużą prędkością przemierzał jedną z niemieckich autostrad, co chwila wyprzedzając inne auta, których kierowcy, widząc zawrotnie mknący samochód, czasami głośno trąbili. Zupełnie go to nie obchodziło. To, co myślą inni ludzie, czy to, co mówią. Obrał nowy cel i zamierzał go wypełnić.
Jedną dłoń oderwał od kierownicy i włożył do leżącej na siedzeniu obok torby. Wyciągnął swój telefon. 13:30, Vapiano, Mönchengladbach. Powinno Cię zainteresować. Mario.
***
- Więc? - zaczęła pierwsza, przerywając nerwową ciszę. Odkąd tu przyszedł układał w głowie milion scenariuszy, ale teraz miał kompletną pustkę. - Czego chcesz ode mnie? - ponowiła swoje pytanie, widząc, że Niemiec nie odzywa się. Zirytowała się, a on w nerwowym geście przeczesał swoje włosy. Wziął głęboki oddech i przeszedł do rzeczy.
- Powiedz, że kłamałaś - odłożył filiżankę z kawą na bok i oparł się łokciami o stolik. Był zdenerwowany, ale jednocześnie stanowczy. Z grobową miną spoglądał na nią, nie okazując żadnych emocji. Nie mógł pozwolić, by miała nad nim przewagę, mimo to, czuł, że jest ona trudnym przeciwnikiem. - Że sobie wszystko wymyśliłaś.
Zaśmiała się na jego słowa i spojrzała z lekceważącą miną.
- Niepotrzebnie się fatygowałeś - położyła dłonie na drewniany stoliku, demonstrując swoje niezadowolenie oraz chęć wyjścia.
Spojrzał na nią spod wachlarza swoich ciemnych rzęs. Zacisnął wargi ze złością.
- Ile? - zdziwiła się jego pytaniem. - Ile chcesz? - powtórzył widząc zdezorientowanie blondynki.
***
Z dwoma wielkimi pudłami w rekach, starała się łokciem otworzyć klamkę do drzwi. Dzisiaj był nowy dzień, a ona starała się zapomnieć o wszystkich wydarzeniach z wczoraj. Zajęła się przygotowywaniami do meczu, by nie siedzieć bezczynnie. Krążyła od trybuny do schowka, gdzie znajdowały się flagi, które eksponują kibice podczas meczu.
Mijała wszystkich ludzi, takich jak ona, starających zrobić wszystko, by pomoc swojej ukochanej drużynie. Ale według niej tylko istniała, nie żyła. Nie cieszyła się tak jak dawniej. A z przyjazdem bawarskiego klubu wiązała jeszcze gorsze przeczucia.
***
Siedziała na ławce rezerwowych, na ostatnim siedzeniu od prawej strony. To miejsce zazwyczaj zajmowała. Z zaciekawieniem oglądała spotkanie, wymieniała uwagi z siedzącymi obok kolegami, bądź obserwowała coraz bardziej zdenerwowanego trenera. Spotkanie było wyrównane, z lekkim wskazaniem na drużynę gości. Gdy sędzia zagwizdał, informując o przerwie między połowami, wszyscy w ekspresowym tempie udali się do szatni. Ona została na ławce, podnosząc z ziemi magazyn dotyczący spotkania. Z lektury wyrwała ją głośna wrzawa, wskazująca na fakt, iż zawodnicy właśnie ponownie wybiegli na murawę. Odłożyła czarno-żółtą publikację i uśmiechnęła się do siadającego obok Erika Durma.
Spojrzała na zegar wiszący ponad trybuną, który wskazywał 60 minutę spotkania i wynik 0:0. Przetarła nerwowo twarz, denerwując się podobnie do jej taty. Pierwszy mecz w sezonie nie był wprawdzie ważny, ale każde zwycięstwo cieszyło wszystkich związanych w Borussią.
Zamyśliła się na chwilę, a na ziemię sprowadził ją głośny krzyk. Siedzący obok zawodnicy poderwali się do przodu i wyskoczyli na murawę. Kibice zaczęli gwizdać, a podchodzący do sędziego szkoleniowiec BVB, wpadł w furię. Wychyliła głowę zza stojącego i nerwowo wymachującego rękami, Durma. Prowadzący spotkanie arbiter odchodził od rozemocjonowanych piłkarzy, który z pretensjami naskakiwali na niego. Zielonooki, lewy obrońca czarno-żółtych spojrzał na zaskoczoną dziewczynę, a ona odwzajemniła się pytającym wzrokiem. Nie widziała, co się stało. Wstała z ławki i chciała podejść bliżej, ale Durm pociągnął ją za rękę. Niemniej jednak, nie przeszkodziło jej to w zobaczeniu całej sytuacji. Za linią autową, prawie pod elektronicznymi reklamami, z bólu zwijał się zawodnik z numerem 11. Starała się zobaczyć więcej, chociaż biegający zawodnicy, trenerzy, sędziowie, lekarze, skutecznie to uniemożliwiali. Widziała tylko jego zakrytą dłonią twarz. Odwróciła się plecami do całej sytuacji. Z powrotem usiadła na ławce, ściskając nerwowo swoje kciuki. Reus, z pomocą lekarzy, zszedł do szatni, a jego miejsce zajął Milos Jojic.
Spojrzała na zegar wiszący ponad trybuną, który wskazywał 60 minutę spotkania i wynik 0:0. Przetarła nerwowo twarz, denerwując się podobnie do jej taty. Pierwszy mecz w sezonie nie był wprawdzie ważny, ale każde zwycięstwo cieszyło wszystkich związanych w Borussią.
Zamyśliła się na chwilę, a na ziemię sprowadził ją głośny krzyk. Siedzący obok zawodnicy poderwali się do przodu i wyskoczyli na murawę. Kibice zaczęli gwizdać, a podchodzący do sędziego szkoleniowiec BVB, wpadł w furię. Wychyliła głowę zza stojącego i nerwowo wymachującego rękami, Durma. Prowadzący spotkanie arbiter odchodził od rozemocjonowanych piłkarzy, który z pretensjami naskakiwali na niego. Zielonooki, lewy obrońca czarno-żółtych spojrzał na zaskoczoną dziewczynę, a ona odwzajemniła się pytającym wzrokiem. Nie widziała, co się stało. Wstała z ławki i chciała podejść bliżej, ale Durm pociągnął ją za rękę. Niemniej jednak, nie przeszkodziło jej to w zobaczeniu całej sytuacji. Za linią autową, prawie pod elektronicznymi reklamami, z bólu zwijał się zawodnik z numerem 11. Starała się zobaczyć więcej, chociaż biegający zawodnicy, trenerzy, sędziowie, lekarze, skutecznie to uniemożliwiali. Widziała tylko jego zakrytą dłonią twarz. Odwróciła się plecami do całej sytuacji. Z powrotem usiadła na ławce, ściskając nerwowo swoje kciuki. Reus, z pomocą lekarzy, zszedł do szatni, a jego miejsce zajął Milos Jojic.
Mecz został wznowiony, mimo tego Viktoria absolutnie nie śledziła jego przebiegu. Serce waliło jej jak oszalałe, nie mogła się uspokoić. Jej nerwowe zachowanie zauważył Durm, który położył swoją dłoń na jej udzie, i spojrzał wzrokiem pełnym współczucia.
Pokiwała głową na boki i wstała z miejsca, nie zważając na spotkanie. Spuściła głowę w dół i szybkim krokiem udała się w kierunku tunelu. Odwróciła się za siebie, a widząc, iż nikt jej nie obserwuje, zaczęła biec.
Szybko pokonała schody i dotarła do korytarza, w którym znajdowały się drzwi do szatni - gości, jak i gospodarzy, a także innych wiele pomieszczeń. Doskonale wiedziała, gdzie jest Marco. Złapała za klamkę, jednak zatrzymała się na kilka sekund. Zastanawiała się, czy robi dobrze. W końcu zebrała się na odwagę i weszła do pomieszczenia. Był to mały, biały pokój, z jednym łóżkiem dla fizjoterapeutów. Siedział sam, trzymając się za nadgarstek. Lewa kostkę miał również opatrzoną.
Podniósł wzrok i zdziwiony spojrzał na dziewczynę. Szkliły jej się oczy, widząc tak smutnego piłkarza. Nie odzywając się, usiadła obok niego. Tak po prostu, tego nie umiała wyjaśnić. Nikt nie potrafił. Pokiwała głową na boki i wstała z miejsca, nie zważając na spotkanie. Spuściła głowę w dół i szybkim krokiem udała się w kierunku tunelu. Odwróciła się za siebie, a widząc, iż nikt jej nie obserwuje, zaczęła biec.
Szybko pokonała schody i dotarła do korytarza, w którym znajdowały się drzwi do szatni - gości, jak i gospodarzy, a także innych wiele pomieszczeń. Doskonale wiedziała, gdzie jest Marco. Złapała za klamkę, jednak zatrzymała się na kilka sekund. Zastanawiała się, czy robi dobrze. W końcu zebrała się na odwagę i weszła do pomieszczenia. Był to mały, biały pokój, z jednym łóżkiem dla fizjoterapeutów. Siedział sam, trzymając się za nadgarstek. Lewa kostkę miał również opatrzoną.
Siedzieli w ciszy, on wciąż trzymał swoją obolałą rękę, ona wbiła wzrok w podłogę.
- Mocno boli? - odezwała się w końcu, ujmując jego dłoń. Zasyczał z bólu, a ona przepraszającym wzrokiem spojrzała na niego. Pokręcił głową na boki, udając, że wszystko jest w porządku. A absolutnie tak nie było.
Kilka minut później, oboje usłyszeli kolejną, potężną wrzawę, tak, że bez wątpienia było ją słychać kilometry od stadionu. Przeraźliwa porcja gwizdów przenikała przez mury, wywołując gęsią skórkę.
Doskonale wiedzieli, czym jest to spowodowane. Gotze, z racji opuszczenia przedmeczowego zgrupowania, spotkanie rozpoczął na ławce. Remis, niezbyt dobra gra Bawarczyków, zmusiła trenera do przeprowadzenia zmiany. Gwizdy ucichły, ale tylko na chwilę.
Viktoria zamknęła oczy, a jej ciało przeszedł niemiły dreszcz. Około trzech minut później, po raz kolejny usłyszała wielki hałas. Do jej uszu doszedł odgłos bitego szkła i kilku ostrych, niemieckich przekleństw, mający źródło na korytarzu za drzwiami. Torschütze (z niem. zdobywca gola), Mario Gotze - powiedział stadionowy spiker.
Spuściła głowę jeszcze niżej, a jej ciemne włosy zakryły twarz. Znów dostała od życia kolejny cios. Nie miała sił udawać, że wszystko jest dobrze. Uśmiechać się do ludzi, zapewniać, że czuje się fantastycznie, bo wcale tak nie było. A Reus był jedną z osób, przy których była prawdziwa.
Rozpłakała się, nie chcąc już niczego ukrywać. Tym razem ona miała wrażenie, że przegrywa w tę grę.
Blondyn odwrócił głowę w jej kierunku. Podniósł swoją kontuzjowaną dłoń i objął dziewczynę, nie zważając na ból. Przyciągnął do siebie, a ona wcale nie protestowała. Siedzieli tak przed kilka minut.
Mokre od łez włosy przykleiły jej się do czerwonych polików. Zignorowała to, oderwała się od niego i słysząc końcowy gwizdek, bez żadnego słowa, wyszła z pomieszczenia, zostawiając Reusa samego.
***
Miała okropny mętlik w głowie. Całe ciało drżało jej z emocji. Nie mogła się opanować, zachowywała się, jakby znalazła się w równoległym świecie. Ile razy przekraczała swoje granice, myśląc, że dalej posunąć się już nie może? Z każdym kolejnym dniem dochodziła głębiej, zastanawiając się, czy w końcu po prostu nie zwariuje.
Po kilku minutach wróciła do korytarza, w którym - oprócz drzwi do różnych pomieszczeń, w tym szatni - były schody prowadzące na murawę. Ruszyła w ich stronę.
Złapała się żółtej barierki i schodziła na dół. Podążała tam zupełnie bez celu, nie umiała znaleźć sobie miejsca.
Przemierzając zakręt na schodach, usłyszała odgłos kroków stawianych piłkarskimi butami z metalowymi wkrętami. Momentalnie odwróciła się na pięcie i szybko zaczęła pokonywać schody z powrotem.
- Hej, hej! - krzyknął, zauważając jej brązowe włosy i ruszył za nią w pogoń, przeskakując po trzy schodki na raz. Zignorowała go. Niemniej jednak był od niej dwukrotnie szybszy. Nie miała zamiaru się zatrzymywać, mimo tego, dogonił ją. Złapał za rękę i odwrócił w swoją stronę. Chciała się wyrwać, ale trzymał ją na tyle mocno, że nie mogła tego zrobić.
Spojrzał w jej oczy, przepełnione smutkiem i rozżaleniem. Jakby widział swoje odbicie.
Dotknął jej mokrego policzka, odklejając kilka kosmyków włosów. Nie musiał pytać, dlaczego płacze. Doskonale wiedział, że ma to związek z sytuacją, w której się znaleźli. Sytuacją praktycznie bez wyjścia.
Wciąż trzymał jej rękę, bojąc się, że ucieknie. Nie mógł dobrać słów, które wyraziłby jego uczucia.
- Viktoria... - odezwał się cicho, żałosnym głosem. Jakby chciał przeprosić za to wszystko.
Odwróciła głowę w bok i zacisnęła wargi. Z bólem włożyła swoją dłoń w potargane już włosy, ścinając ją mocno. Nie chciała niego patrzeć. Zmęczonego, z potarganymi włosami, tygodniowym zarostem, w bawarskim trykocie, patrzącego na nią z żalem i smutkiem. Byli młodymi ludźmi, którym nie brakowało niczego. Dlaczego nie mogli się cieszyć szczęściem?
Wbiła wzrok w powoli otwierające się drzwi, na przeciwko których stała. Gotze również się odwrócił. Spojrzenia dziewczyny i blondyna skrzyżowały się. Ona w oczach miała łzy, on spoglądał na nią z pogardą. Znów był kimś innym, niż jeszcze kilka minut temu. Delikatnie zamknął drzwi i po raz kolejny spojrzał z zimnym wzrokiem na dziewczynę. Nieświadomie chciał wpędzić ją w poczucie winy, co stopniowo mu się udawało. Bruneta stojącego tuż przy Viktorii starał się nie dostrzegać. Chociaż jego zachowanie było spowodowane jego obecnością. Znów z nim przegrywał, a tego nie mógł znieść.
Zszedł w dół, zostawiając dwójkę samą. Gotze odwrócił się w kierunku brunetki.
- Daj mi spokój, proszę Cię! - nie pozwoliła mu zabrać głosu. Nie chciała dłużej przebywać wraz z nim, dlatego zrobiła zwrot i zniknęła za szarymi, ciężkimi drzwiami, które wydały głośny odgłos.
Chciała jak najszybciej opuścić stadion i zaszyć się w swoim pokoju. Coraz częściej zastanawiała się, czy nie powinna się wyprowadzić i poszukać mieszkania tylko dla siebie, ale ten temat spadał na odleglejsze miejsca, gdyż aktualnie zmagała się z innymi problemami. Miała dość ostatnich dni. To wszystko, co się zdarzyło odbiło na niej piętno.
Szybkim krokiem pokonała schody i znalazła się w miejscu, gdzie przed 20 minutami rozmawiała z brunetem, chociaż nie była pewna, czy można to nazwać rozmową.
Przemierzała korytarz, gdy poczuła, że po raz kolejny ktoś ją zatrzymuje. Odwróciła się, a widząc Reusa, przeczuwała, że ich spotkanie nie będzie miłe.
- Chcę wiedzieć tylko jedno - zaczął tonem pełnym złości. Spojrzała na niego z dołu, zachowując się podobnie do niego. Oboje wpadali w to koło, z którego ciężko było im się wydostać. Nie miała zamiaru dalej z nim rozmawiać, zważywszy na ton i sposób w jaki się do niej odnosił. Nie dał jej odejść. - Przespałaś się z nim?
Jeśli starał się znaleźć jej granice, to właśnie tego dokonał. Był silniejszy i szybszy od niej, dlatego złapał ją za nadgarstek, gdy chciała wymierzyć mu policzek.
- Jesteś idiotą - wycedziła przez zęby i wyrwała swoją rękę, którą mocno ściskał. - Naprawdę tak myślisz? - dodała, lekko mrużąc oczy i zagryzając swoją dolną wargę.
Sama nie wiedziała, co powiedzieć. Zachowywał się tak nieracjonalnie, że nie mogła tego pojąc.
- Nie dajesz mi powodów, żebym myślał inaczej.
Pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Nie jesteś tym Marco, w którym się zakochałam - do jej oczu napłynęły łzy. Chciała się mylić, chciała, żeby to wszystko okazało się tylko głupim snem, a wszystko zaraz wróciło do normy. - Tego - wskazała na niego palcem - nie chcę znać.
Po kilku minutach wróciła do korytarza, w którym - oprócz drzwi do różnych pomieszczeń, w tym szatni - były schody prowadzące na murawę. Ruszyła w ich stronę.
Złapała się żółtej barierki i schodziła na dół. Podążała tam zupełnie bez celu, nie umiała znaleźć sobie miejsca.
Przemierzając zakręt na schodach, usłyszała odgłos kroków stawianych piłkarskimi butami z metalowymi wkrętami. Momentalnie odwróciła się na pięcie i szybko zaczęła pokonywać schody z powrotem.
- Hej, hej! - krzyknął, zauważając jej brązowe włosy i ruszył za nią w pogoń, przeskakując po trzy schodki na raz. Zignorowała go. Niemniej jednak był od niej dwukrotnie szybszy. Nie miała zamiaru się zatrzymywać, mimo tego, dogonił ją. Złapał za rękę i odwrócił w swoją stronę. Chciała się wyrwać, ale trzymał ją na tyle mocno, że nie mogła tego zrobić.
Spojrzał w jej oczy, przepełnione smutkiem i rozżaleniem. Jakby widział swoje odbicie.
Dotknął jej mokrego policzka, odklejając kilka kosmyków włosów. Nie musiał pytać, dlaczego płacze. Doskonale wiedział, że ma to związek z sytuacją, w której się znaleźli. Sytuacją praktycznie bez wyjścia.
Wciąż trzymał jej rękę, bojąc się, że ucieknie. Nie mógł dobrać słów, które wyraziłby jego uczucia.
- Viktoria... - odezwał się cicho, żałosnym głosem. Jakby chciał przeprosić za to wszystko.
Odwróciła głowę w bok i zacisnęła wargi. Z bólem włożyła swoją dłoń w potargane już włosy, ścinając ją mocno. Nie chciała niego patrzeć. Zmęczonego, z potarganymi włosami, tygodniowym zarostem, w bawarskim trykocie, patrzącego na nią z żalem i smutkiem. Byli młodymi ludźmi, którym nie brakowało niczego. Dlaczego nie mogli się cieszyć szczęściem?
Wbiła wzrok w powoli otwierające się drzwi, na przeciwko których stała. Gotze również się odwrócił. Spojrzenia dziewczyny i blondyna skrzyżowały się. Ona w oczach miała łzy, on spoglądał na nią z pogardą. Znów był kimś innym, niż jeszcze kilka minut temu. Delikatnie zamknął drzwi i po raz kolejny spojrzał z zimnym wzrokiem na dziewczynę. Nieświadomie chciał wpędzić ją w poczucie winy, co stopniowo mu się udawało. Bruneta stojącego tuż przy Viktorii starał się nie dostrzegać. Chociaż jego zachowanie było spowodowane jego obecnością. Znów z nim przegrywał, a tego nie mógł znieść.
Zszedł w dół, zostawiając dwójkę samą. Gotze odwrócił się w kierunku brunetki.
- Daj mi spokój, proszę Cię! - nie pozwoliła mu zabrać głosu. Nie chciała dłużej przebywać wraz z nim, dlatego zrobiła zwrot i zniknęła za szarymi, ciężkimi drzwiami, które wydały głośny odgłos.
***
Szybkim krokiem pokonała schody i znalazła się w miejscu, gdzie przed 20 minutami rozmawiała z brunetem, chociaż nie była pewna, czy można to nazwać rozmową.
Przemierzała korytarz, gdy poczuła, że po raz kolejny ktoś ją zatrzymuje. Odwróciła się, a widząc Reusa, przeczuwała, że ich spotkanie nie będzie miłe.
- Chcę wiedzieć tylko jedno - zaczął tonem pełnym złości. Spojrzała na niego z dołu, zachowując się podobnie do niego. Oboje wpadali w to koło, z którego ciężko było im się wydostać. Nie miała zamiaru dalej z nim rozmawiać, zważywszy na ton i sposób w jaki się do niej odnosił. Nie dał jej odejść. - Przespałaś się z nim?
Jeśli starał się znaleźć jej granice, to właśnie tego dokonał. Był silniejszy i szybszy od niej, dlatego złapał ją za nadgarstek, gdy chciała wymierzyć mu policzek.
- Jesteś idiotą - wycedziła przez zęby i wyrwała swoją rękę, którą mocno ściskał. - Naprawdę tak myślisz? - dodała, lekko mrużąc oczy i zagryzając swoją dolną wargę.
Sama nie wiedziała, co powiedzieć. Zachowywał się tak nieracjonalnie, że nie mogła tego pojąc.
- Nie dajesz mi powodów, żebym myślał inaczej.
Pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Nie jesteś tym Marco, w którym się zakochałam - do jej oczu napłynęły łzy. Chciała się mylić, chciała, żeby to wszystko okazało się tylko głupim snem, a wszystko zaraz wróciło do normy. - Tego - wskazała na niego palcem - nie chcę znać.
co Marco wyprawia, zwłaszcza na początku? Akcja z tą gazetą...? Po co mu to? W jak trudnej sytuacji znajduje się Vicroria :/ jestesm ciekawa, jak wszystko się potoczy, myśle, że trudno będzie tu o happy end, ale nie powiem, byłabym mile zaskoczona :) pozdrawiam i czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty czekam na nastepny rozdzialik
OdpowiedzUsuńGenialne to jest. Po prostu brak słów.
OdpowiedzUsuńI zapraszam na zupełnie inne opowiadanie o Davidzie Luizie w mrocznej wersji :)
http://pozwol-sobie.blogspot.com/