Z zamyśleń wyrwał ją odgłos telefonu. Sięgnęła do kieszeni i odebrała połączenie.
- Mówiłam, żebyś do mnie nie dzwonił - rozpoczęła od razu. Spojrzała na siedzącą obok koleżankę, z którą razem uczęszczała na wykłady. O sobie wiedziały niewiele, wręcz nic. Jednakże, nie przeszkadzało im to w krótkich dyskusjach.
- Nie denerwuj się - zabrzmiał tak delikatnie, starając się ją uspokoić, że dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało. - Chciałem Cię usłyszeć.
- Daj spokój - przewróciła oczami i, zostawiając swoje rzeczy obok blondynki, wyszła przed uczelnię.
- Ale właściwie mam do Ciebie prośbę - dodał, jednak nie skończył zdania. Przez chwilę zastanawiał się, czy jest to dobry pomysł, jednak żaden inny nie przychodził mu do głowy, więc postanowił dokończyć. - Zadzwoń proszę do Alany.
- Co? - od razu podniosła głos. - Zwariowałeś? Po co? Przecież ona jest z Tobą.
- Właściwie... to jej nie ma - objaśnił nieświadomej jeszcze 20-latce.
Dzwonił do Alany kilkanaście razy, za każdym razem bezskutecznie. Coraz bardziej dopadały go wyrzuty sumienia, a gdyby coś jej się stało, nie darowałby tego sobie.
- Jak to? Co Ty zrobiłeś?
- To nie jest rozmowa na telefon - odpowiedział smutno, lecz na dziewczynie nie zrobiło to wrażenia. - Pokłóciliście się przeze mnie, prawda?
Była pewna, że ma rację. Zbyt dobrze go znała. A cisza po drugiej stronie słuchawki utwierdziła ją w tym przekonaniu.
- Viktoria... - zaczął, ale nie został dopuszczony do słowa.
- Przestań, nie pomogę Ci tym razem. Daj mi na razie spokój. Proszę, daj mi to przemyśleć. Cześć - rzuciła i rozłączyła się.
Wzięła głęboki wdech w celu uspokojenia się. Odwróciła się, niestety, zderzając się wyższym od niej chłopakiem. Upuściła telefon, który z hukiem upadł ziemię.
- Przepraszam, nie zauważyłam Cię - odparła szybko zbierając urządzenie z kostki brukowej.
- To ja przepraszam - odezwał się nieznajomy.
Podniosła wzrok i odwzajemniła uśmiech, który wysłał jej student. Był brunetem, średniego wzrostu, z pięknymi czekoladowymi oczami i śnieżnobiałymi zębami oraz lekkim zarostem. Nie spotkała go wcześniej, mimo iż uczęszczała na uniwersytet od kilku miesięcy. Musiała przyznać, że pierwsze wrażenie zrobił na niej piorunujące. Szybkim krokiem minęła nieznajomego, jednak ten nie dał jej odejść łapiąc ją za rękę.
- Max jestem, miło mi - uśmiechnął się spoglądając w jej ciemne oczy.
- Viktoria - podała mu swoją dłoń, która delikatnie uścisnął. Była skrępowana całą tą sytuacja, dlatego rzuciła: - Przepraszam, muszę już iść - i odeszła, podczas gdy brunet odprowadzał ją wzrokiem.
***
Spoglądała na poruszane wiatrem drzewa. Była już dość pozna pora, więc na uniwersytecie została raptem garstka studentów pozostająca po zajęciach. Stała niewzruszona, intensywnie się zastanawiając.
- Przeziębisz się - z zamyśleń wyrwał ją znajomy już głos. Z uwagi na kończącą się już iście letnią pogodę, wieczorami było dość zimno, a wiejący wiatr tylko to potęgował.
Odwróciła się i ujrzała Maxa, tego samego, z którym zderzyła się dziś o poranku. Obdarzyła bruneta ciepłym spojrzeniem, bynajmniej nie sztucznym, gdyż chłopak miał w sobie coś, co sprawiało, iż wydawał się być bardzo sympatyczny.
- A przyjmiesz mnie na wizytę, doktorze? - odpowiedziała żartobliwie, mając na uwadze, iż nowo poznany znajomy jest studentem medycyny.
- W moim interesie jest, by pacjentów było jak najmniej - odrzekł, bez chwili zastanowienia, co dowodziło inteligencji chłopaka.
Max mieszkał w Dortmundzie zaledwie od kilku miesięcy. Przeprowadził się do Zagłębia Ruhry z małego bawarskiego miasteczka leżącego niedaleko Monachium, ponieważ pragnął spełniać swoje marzenia. - Czekasz na kogoś? - dodał po chwili ciszy.
Viktoria skinęła głową potwierdzając pytanie przyszłego lekarza.
- I chyba się nie doczekam.
Zerknęła na telefon, na którym widniała godzina 21:30. Sahina jak nie było, tak nie ma, i raczej nie wierzyła, że pojawi się za chwilę. Doskonale wiedziała, iż jutro Borussia wyjeżdża na 4 dni w inną stronę Niemiec, gdyż ma rozegrać sparing przed zbliżającym się nowym sezonem, dlatego nie miała żadnych pretensji w kierunku swojego przyjaciela.
- Dlaczego nie spo... - zaczęła, ale nie skończyła, ponieważ odwróciła się w stronę ulicy, na której rozbrzmiał warkot silnika.
- Chyba ktoś po Ciebie - brunet uśmiechnął się, jednak przelotnie, widząc minę dziewczyny, która nie była zadowolona z tego, co zobaczyła. Stała, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Nerwowo przegryzła wargę i zaklęła w myślach.
Nie odpowiedziała nic, tylko wymownie spojrzała na studenta. Ten, zdezorientowany, starał się zrozumieć, w czym polega problem.
Z bordowego Audi Q7 wysiadł chłopak, którego oczywiście znał, i nawet jeśli piłką nożna interesował się okazjonalnie. Podszedł do brunetki, której wyraz twarzy nie zmienił się ani na sekundę. Ona sama, gdyby nie obecność Maxa, wyraziłaby swoje niezadowolenie w innych słowach, znacznie ostrzejszych. - Co Ty tu robisz? Zwariowałeś?
Złapał ją za rękę i zabrał na bok. Młody student, rzucił krótkie: Cześć, do zobaczenia, i pozwolił dwójce spokojnie porozmawiać. Nie był zadowolony, miał nadzieję, iż dziewczyna nie otacza się duża ilością osobników płci męskiej, gdyż - naturalnie - bardzo mu się spodobała. Jednakże, konkurencja w postaci gwiazd światowej piłki, mocno go zniechęciła. Nie tracił jednak nadziei na przyjacielskie stosunki.
- Chodź, nie będziemy tu rozmawiać - Gotze odparł niezwykle stanowczo.
- Nie - zaprzeczyła od razu, nie chcąc ulegać mu po raz kolejny. - Nigdzie z Tobą nie idę - zaznaczyła. - Chcesz pogorszyć jeszcze sytuację? Dobrze wiesz, że na każdym kroku chodzi za nami jakaś gazeta! Naprawdę pragniesz być znów na nagłówkach wszystkich brukowców?!
Miała rację. Niemieckie gazety wręcz żyły rozstaniem Reusa z Milewską, dlatego bardzo się pilnowała pojawiając się w miejscach publicznych. Nie chciała kolejnych afer, nie tego potrzebowała teraz najbardziej.
- Chodź.
Jej słowa nie zrobiły na nim większego wrażenia, znów był niesamowicie spokojny, ale także zdeterminowany. Przyjechał tu w jednym celu, i zamierzał się poddać.
Pociągnął ją w stronę swojego samochodu i otworzył tylne drzwi. Dziewczyna obdarzyła go morderczym wzrokiem i wsiadła do auta. Uczynił to samo.
- Nie denerwuj się już tak - postał jej uśmiech wykazując rozbawienie zachowaniem młodej Polki. - Nuri prosił mnie, bym po Ciebie przyjechał, bo jednak wyjeżdżają w nocy.
- I ja mam Ci uwierzyć? - zakpiła, nie wierząc w słowa Niemca.
Zaśmiał się.
- Tak bardzo mi nie ufasz? Obiecuję, od razu odwożę Cię pod dom - położył rękę na sercu, a dwa palce skierował do góry, ciągle się śmiejąc.
Przewróciła oczami widząc zachowanie piłkarza.
- Masz szczęście - odparła już bardziej przyjaźnie i wyszła z auta przesiadając się do przodu.
***
To wszystko było naprawdę niewiarygodne. On znów pojawił się znikąd, mieszkając 800 kilometrów od Dortmundu. Znów zamieszał jej w głowie, znów mu zaczęła ulegać.
- Dobra, dzięki - odparła oschle, gdy dojechali na miejsce, i chwyciła za klamkę. Pociągnęła ją jeden raz - nieskutecznie. Drugi raz - również. Uśmiechnęła się ironicznie i odwróciła się w kierunku Niemca. - Otwórz te drzwi, idioto - powiedziała powoli nie zmieniając swojego wyrazu twarzy. Młody mężczyzna zaśmiał się chcąc obrócić wszystko w żart.
- Pojedź ze mną do Monachium - powiedział to tak zwyczajnie, jakby nie miało to żadnego znaczenia. A miało, i to bardzo duże. Spojrzał na nią już nie uśmiechając się.
- Otwórz te drzwi - zignorowała jego słowa.
- Proszę, to tylko 4 dni. I tak nikogo nie będzie w Dortmundzie - argumentował wciąż mając nadzieję na zgodę dziewczyny.
- To nie jest najlepszy pomysł - ujęła to, jak najdelikatniej umiała. Nie mogła poznać samej siebie, przecież jej nie zależało na niczym... mimo to, nie chciała go zranić.
- Dlaczego nie? - dopytywał wyraźnie zbity z tropu.
- Mam Ci to wytłumaczyć bardziej szczegółowo? Przestań proszę i otwórz te drzwi.
Wiedział, że nie będzie łatwo, bo przekonać dziewczynę. Ale nie miał zamiaru się poddawać.
- Ile lat wiezienia jest za porwanie? - znów zażartował, gdyż nic lepszego nie przyszło mu do głowy. Nie miał zamiaru jej wypuszczać.
- Nawet o tym nie myśl! - poderwała się i uderzyła Niemca w ramię, na co on zareagował śmiechem. - Otwórz te drzwi... - powiedziała zrezygnowana. - ... zaraz wrócę - dodała przewracając oczami.
Miała obawy przed tym wyjazdem. Wiedziała, że może żałować swojej decyzji.
A on w tej chwili, był najszczęśliwszy na świecie, gdyż po tym, co się wydarzyło, szanse, iż dziewczyna zgodzi się z nim jechać, były praktycznie żadne.
***
Ostatnie letnie promienie wpadały do pokoju bruneta, sprawiając, iż przebudził się nieznacznie. Otworzył oczy przecierając je delikatnie. Przez ułamek sekundy zastanawiał się, czy to wszystko dzieje się na prawdę, czy nie śni. Wydawało mu się to nierealne, nieprawdopodobne.
Podniósł się na łokciach i usiadł na skraju łóżka podziwiając krajobraz za oknem. Przeczesał swoje nieułożone po nocy włosy i podszedł do komody, wyciągając pierwszą lepszą koszulkę.
Delikatnie otworzył drzwi od swojej sypialni i po cichu zszedł po schodach. Po raz kolejny przywitała go ta sama cisza, którą zastawał od kilku tygodni. Ale teraz go to nie przytłaczało. Wiedział, że nie jest sam, wiedział, że tam na górze, jest ktoś, na kim zależy mu najbardziej na świecie.
***
Pół przytomna zeszła po drewnianych schodach ogromnego domu, w którym bez problemu mogła się zgubić. Odgarnęła opadające na twarz ciemne pasma włosów i, mijając wielki salon, weszła do jasnej, nowocześnie urządzonej, przestronnej kuchni. Zaśmiała się pod nosem widząc 21-latka toczącego bój z produktami spożywczymi.
Zatrzymała się przy rogu opierając się o ścianę, wciąż nie mogąc przestać się uśmiechać. Nie wiedziała, że może komuś sprawdzić tyle radości. On ją zmieniał. Po raz kolejny ją zmieniał. Kiedyś z roześmianej dziewczyny w niedostępną nastolatkę, która nie liczyła się z nikim i niczym. Teraz znów starał się przywrócić to, co zepsuł.
Ale on również nie jest taki sam. Gdy prosił Sahina, a wręcz błagał, by pozwolił się z nią spotkać, czuł, że w jego życiu skończył się pewien etap. Już nie chciał tak żyć. Nie chciał być tym starym Gotze, który uważał, że może mieć wszystko, że jest panem swojego świata. Teraz płaci za to cenę, bynajmniej nie na darmo.
Oderwał wzrok od rozgrzanej patelni, na której starał się przyrządzić śniadanie i spojrzał na zaspaną dziewczynę, automatycznie unosząc kąciki ust ku górze. Dziewczyna ubrana w jego bluzę oraz krótkie szorty, odsłaniające opalone i długie nogi, była obrazkiem, o którym marzył każdego dnia, a jeśli miałby miał taką możliwość, sprawiłby, że ta chwila trwałąby wiecznie.
Chciał się odezwać, chociaż zupełnie nie wiedział, co powinien powiedzieć. Zrezygnował więc z tego pomysłu, uśmiechnął się nieznacznie i wrócił do wykonywanych czynność.
Viktoria podeszła do chłopaka i wskoczyła na blat, z którego podziwiała jego kuchenne poczynania.
- Peszysz mnie - odezwał się śmiejąc.
Nie docierało do niej to wszystko. Jeszcze kilka tygodni temu nie pomyślałaby, że może być tutaj, nie w Dortmundzie, z Mario, nie z Marco. Niesamowite jak bardzo zmieniła się sytuacja - jak bardzo jej życie wywróciło się do góry nogami.
- Dobrze, że jesteś piłkarzem, bo z tymi dwoma lewymi rękami...
Przegryzła wargę nie mogąc przestać się uśmiechać, co było nieprawdopodobne jeszcze kilka dni temu.
Brunet spojrzał na nią spod swoich długich, ciemnych rzęs i delikatnie ujął jej dłoń. Chciał ją poczuć, dotknąć, a jeśli to miał... niczego więcej nie pragnął.
Milewska zeskoczyła z blatu i stanęła obok zawodnika monachijskiej drużyny. Obdarzyła Niemca spojrzeniem unosząc jedną brew do góry.
- Przesuń się, bo nigdy nic nie zjemy - odepchnęła go i przejęła jego zadania, a on zajął jej miejsce, ciągle ją zaczepiając.
Drewniany taras, do którego prowadziły wielkie, szklane drzwi, oświetlały niewielkie lampiony i świeczki, wprowadzając ciepły nastrój. Z ulicy dochodziły ciche odgłosy przejeżdżających aut, bynajmniej nie zagłuszając szumu drzew, który był również słyszalny.
Siedzieli na skraju małego, podświetlonego basenu, na leżakach wyścielonych białymi poduszkami.
Rozmawiali tak, jak kiedyś. Normalnie, jakby zapomnieli o wszystkim. Nie było między nimi waśni, kłótni, podtekstów. Jak zwyczajni przyjaciele znający się od dziecka.
- Popraw te włosy - rzuciła uwagę w stronę Niemca.
Poderwał się z leżaka i złapał za telefon przeglądając się w wyświetlaczu. Przeczesał palcami swoje ciemne włosy, jednak mina dziewczyny utwierdziła go w przekonaniu, iż nie wyszło mu to dobrze.
21-latka zsunęła się ze swojego miejsca i usiadła obok piłkarza, delikatnie poprawiając mu włosy, na których punkcie czasami przesadzał, na co dziewczyna zawsze wybuchała gromkim śmiechem.
Uniosła kąciki ust ku górze odsłaniając rządek śnieżnobiałych, niewielkich ząbków. Podniosła się pragnąc wrócić na swoje miejsce, lecz młody Niemiec skutecznie jej to uniemożliwił pociągając ją za rękę.
- Wystarczy miejsca dla naszej dwójki - spojrzał na nią błagalnym wzrokiem, wciąż z tym samym uśmiechem, który czasami doprowadzał ją do obłędu.
Zaśmiała się widząc minę Gotzego, ale - ku jego zdziwieniu - zajęła miejsce obok niego.
- Wiesz... - zaczęła cicho, dotykając jego perfekcyjnie ściętych włosów. - Teraz jest o wiele więcej miejsca - dokończyła szybko, gdy 21-latek powitał się z ziemią. Obdarzył ją morderczym spojrzeniem, a następnie obrażony usiadł na kanapie, w którą również wyposażony był taras.
Chwilę ciszy przerwał dźwięk telefonu dziewczyny. Spojrzała wymownie na bruneta. Wystraszyła się słysząc rozbrzmiewającą melodię. Nie chciała, by ktokolwiek dowiedział się o jej pobycie na południu Niemiec. Jeszcze bardziej obawiała się gazet, które - jeśli posiadłby wiedzę o podróży do Monachium - zaczęłyby tworzyć różne historie, stawiając ją, jak i jego, w jeszcze gorszej sytuacji.
Wstała poprawiając bordową bluzę, którą miała na sobie z uwagi na późną porę i dość chłodne powietrze. Popchnęła ciężkie, szklane drzwi i udała się do salonu, skąd dochodził dźwięk telefonu.
Nie zdążyła go odebrać, gdyż usłyszała donośny krzyk. Odwróciła się, a to co zobaczyła, sprawiło, że schowała twarz w ręce nie mogąc przestać się śmiać. Podbiegła do chłopaka, który mokry i wściekły próbował wyjść z basenu. Podała mu rękę, jednak szybko tego pożałowała, ponieważ pociągnął ją tak mocno, że również znalazła się obok niego.
- Zabiję Cię kiedyś, obiecuję! - wykrzyczała odgarniając swoje mokre włosy, które zasłoniły jej całą twarz.
Złapała na krawędź basenu starając się go opuścić. Nieskutecznie. Widocznie rozbawiony 21-latek, pociągnął ją za nogę, przez co znów wylądowała pod wodą.
- Gotze! Ty nie jesteś normalny!
Wyszedł z basenu pomagając przy tym dziewczynie, która trzęsła się z zimna. Złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie.
- Chodź, potem to się pozbiera - odparł i zaprowadził ją do wnętrza mieszkania.
Po raz dziesiąty spoglądał na wyświetlacz telefonu, który wskazywał 4:21. Przewracał się z boku na bok wciąż nie mogąc przestać myśleć o brunetce, która prawdopodobnie spała w pokoju za ścianą. Te wszystkie wydarzenia sprawiły, że bardzo się zmienił. Kochał ją, był tego świadomy. Chciał ją mieć tylko dla siebie. Obojętnie gdzie, ważne by była z nim. Od dłuższego czasu nie był taki szczęśliwy. Chodził na treningi, które zaczęły go przytłaczać. Potem przychodził do domu, rzucał torbę i patrzył się w ścianę, gdyż nie miał ochoty na nic. Dlatego postanowił, że ostatni raz o nią zawalczy. Ku jego uciesze - udało mu się, chociaż bardzo dużo go to kosztowało.
Zamknął oczy starając się zasnąć. Powoli odpływał do krainy Morfeusza, jednak znów się przebudził, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
- Śpisz? - odezwała się po cichu w kierunku zaspanego chłopaka.
Pokręcił głową podnosząc się na łokciach.
- Mogę zostać z Tobą? - zapytała i usiadła na skraju dużego, dwuosobowego łóżka, które znajdowało się z jednej kilku sypialni.
Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nie wiedział, co odpowiedzieć, dlatego skinął głową i patrzył jak dziewczyna zajmuje miejsce obok niego.
- Dobranoc - delikatnie uśmiechnęła się patrząc w jego piwne oczy, które przenikały ją na wylot.
- Dobranoc - odpowiedział głaszcząc ją po policzku, a następnie zamknął oczy, mając ten obraz w swojej głowie.
Oboje zasnęli czekając na lepsze jutro. Całkiem nowe jutro.
Zatrzymała się przy rogu opierając się o ścianę, wciąż nie mogąc przestać się uśmiechać. Nie wiedziała, że może komuś sprawdzić tyle radości. On ją zmieniał. Po raz kolejny ją zmieniał. Kiedyś z roześmianej dziewczyny w niedostępną nastolatkę, która nie liczyła się z nikim i niczym. Teraz znów starał się przywrócić to, co zepsuł.
Ale on również nie jest taki sam. Gdy prosił Sahina, a wręcz błagał, by pozwolił się z nią spotkać, czuł, że w jego życiu skończył się pewien etap. Już nie chciał tak żyć. Nie chciał być tym starym Gotze, który uważał, że może mieć wszystko, że jest panem swojego świata. Teraz płaci za to cenę, bynajmniej nie na darmo.
Oderwał wzrok od rozgrzanej patelni, na której starał się przyrządzić śniadanie i spojrzał na zaspaną dziewczynę, automatycznie unosząc kąciki ust ku górze. Dziewczyna ubrana w jego bluzę oraz krótkie szorty, odsłaniające opalone i długie nogi, była obrazkiem, o którym marzył każdego dnia, a jeśli miałby miał taką możliwość, sprawiłby, że ta chwila trwałąby wiecznie.
Chciał się odezwać, chociaż zupełnie nie wiedział, co powinien powiedzieć. Zrezygnował więc z tego pomysłu, uśmiechnął się nieznacznie i wrócił do wykonywanych czynność.
Viktoria podeszła do chłopaka i wskoczyła na blat, z którego podziwiała jego kuchenne poczynania.
- Peszysz mnie - odezwał się śmiejąc.
Nie docierało do niej to wszystko. Jeszcze kilka tygodni temu nie pomyślałaby, że może być tutaj, nie w Dortmundzie, z Mario, nie z Marco. Niesamowite jak bardzo zmieniła się sytuacja - jak bardzo jej życie wywróciło się do góry nogami.
- Dobrze, że jesteś piłkarzem, bo z tymi dwoma lewymi rękami...
Przegryzła wargę nie mogąc przestać się uśmiechać, co było nieprawdopodobne jeszcze kilka dni temu.
Brunet spojrzał na nią spod swoich długich, ciemnych rzęs i delikatnie ujął jej dłoń. Chciał ją poczuć, dotknąć, a jeśli to miał... niczego więcej nie pragnął.
Milewska zeskoczyła z blatu i stanęła obok zawodnika monachijskiej drużyny. Obdarzyła Niemca spojrzeniem unosząc jedną brew do góry.
- Przesuń się, bo nigdy nic nie zjemy - odepchnęła go i przejęła jego zadania, a on zajął jej miejsce, ciągle ją zaczepiając.
***
Drewniany taras, do którego prowadziły wielkie, szklane drzwi, oświetlały niewielkie lampiony i świeczki, wprowadzając ciepły nastrój. Z ulicy dochodziły ciche odgłosy przejeżdżających aut, bynajmniej nie zagłuszając szumu drzew, który był również słyszalny.
Siedzieli na skraju małego, podświetlonego basenu, na leżakach wyścielonych białymi poduszkami.
Rozmawiali tak, jak kiedyś. Normalnie, jakby zapomnieli o wszystkim. Nie było między nimi waśni, kłótni, podtekstów. Jak zwyczajni przyjaciele znający się od dziecka.
- Popraw te włosy - rzuciła uwagę w stronę Niemca.
Poderwał się z leżaka i złapał za telefon przeglądając się w wyświetlaczu. Przeczesał palcami swoje ciemne włosy, jednak mina dziewczyny utwierdziła go w przekonaniu, iż nie wyszło mu to dobrze.
21-latka zsunęła się ze swojego miejsca i usiadła obok piłkarza, delikatnie poprawiając mu włosy, na których punkcie czasami przesadzał, na co dziewczyna zawsze wybuchała gromkim śmiechem.
Uniosła kąciki ust ku górze odsłaniając rządek śnieżnobiałych, niewielkich ząbków. Podniosła się pragnąc wrócić na swoje miejsce, lecz młody Niemiec skutecznie jej to uniemożliwił pociągając ją za rękę.
- Wystarczy miejsca dla naszej dwójki - spojrzał na nią błagalnym wzrokiem, wciąż z tym samym uśmiechem, który czasami doprowadzał ją do obłędu.
Zaśmiała się widząc minę Gotzego, ale - ku jego zdziwieniu - zajęła miejsce obok niego.
- Wiesz... - zaczęła cicho, dotykając jego perfekcyjnie ściętych włosów. - Teraz jest o wiele więcej miejsca - dokończyła szybko, gdy 21-latek powitał się z ziemią. Obdarzył ją morderczym spojrzeniem, a następnie obrażony usiadł na kanapie, w którą również wyposażony był taras.
Chwilę ciszy przerwał dźwięk telefonu dziewczyny. Spojrzała wymownie na bruneta. Wystraszyła się słysząc rozbrzmiewającą melodię. Nie chciała, by ktokolwiek dowiedział się o jej pobycie na południu Niemiec. Jeszcze bardziej obawiała się gazet, które - jeśli posiadłby wiedzę o podróży do Monachium - zaczęłyby tworzyć różne historie, stawiając ją, jak i jego, w jeszcze gorszej sytuacji.
Wstała poprawiając bordową bluzę, którą miała na sobie z uwagi na późną porę i dość chłodne powietrze. Popchnęła ciężkie, szklane drzwi i udała się do salonu, skąd dochodził dźwięk telefonu.
Nie zdążyła go odebrać, gdyż usłyszała donośny krzyk. Odwróciła się, a to co zobaczyła, sprawiło, że schowała twarz w ręce nie mogąc przestać się śmiać. Podbiegła do chłopaka, który mokry i wściekły próbował wyjść z basenu. Podała mu rękę, jednak szybko tego pożałowała, ponieważ pociągnął ją tak mocno, że również znalazła się obok niego.
- Zabiję Cię kiedyś, obiecuję! - wykrzyczała odgarniając swoje mokre włosy, które zasłoniły jej całą twarz.
Złapała na krawędź basenu starając się go opuścić. Nieskutecznie. Widocznie rozbawiony 21-latek, pociągnął ją za nogę, przez co znów wylądowała pod wodą.
- Gotze! Ty nie jesteś normalny!
Wyszedł z basenu pomagając przy tym dziewczynie, która trzęsła się z zimna. Złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie.
- Chodź, potem to się pozbiera - odparł i zaprowadził ją do wnętrza mieszkania.
***
Zamknął oczy starając się zasnąć. Powoli odpływał do krainy Morfeusza, jednak znów się przebudził, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
- Śpisz? - odezwała się po cichu w kierunku zaspanego chłopaka.
Pokręcił głową podnosząc się na łokciach.
- Mogę zostać z Tobą? - zapytała i usiadła na skraju dużego, dwuosobowego łóżka, które znajdowało się z jednej kilku sypialni.
Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nie wiedział, co odpowiedzieć, dlatego skinął głową i patrzył jak dziewczyna zajmuje miejsce obok niego.
- Dobranoc - delikatnie uśmiechnęła się patrząc w jego piwne oczy, które przenikały ją na wylot.
- Dobranoc - odpowiedział głaszcząc ją po policzku, a następnie zamknął oczy, mając ten obraz w swojej głowie.
Oboje zasnęli czekając na lepsze jutro. Całkiem nowe jutro.
Tak długo wyczekiwany rozdział, tak bardzo wspaniały rozdział ! ♥
OdpowiedzUsuńAle ... jak to ??! Jestem w niemałym szoku !
Nie rozumiem jej, nie rozumiem zaistniałej sytuacji. Czyli dla niej Marco już nie istnieje ? Czyli po tym wszystkim co się wydarzyło, ona daje kolejną już szanśe Mario ?
Strasznie to skomplikowane, naprawdę. Uwielbiam tę historię jak mało którą. Cały czas jednak Miki widzę wyłącznie przy Marco. Nie wyobrażam sobie, że ona miałaby być z Mario. Jakoś..nie psaują do siebie według mnie. Ale tak czy tak, to opwiadanie jest mistrzowskie !
Nie wiem jak to robisz, ale to piękne ! Cały czas chciałabym więcej i więcej !
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i na to " całkiem nowe jutro ", cokolwiek to znaczy :)
Buziaki, Patrycja
Na Twojego bloga wpadłam całkiem przypadkiem, ale strasnie mi się tu spodobało! A tak wgl. To muszę Ci powiedzieć, że masz wielki talent do pisania i Ci tego bardzo zazdroszczę. A co do rozdziału to jestem w szoku! Czyli mam rozumieć, że dla Miki Marco już wogóle nie istnieje ? Czyli po tym co wszytko przeżyła z Marco zapomnie ? Co kak, co, ale ja nie wyobrażam sobie jej z Mario tylko z Marco! :) Mam wielką nadzieje, że Miki będzie jeszcze z Marco.!
OdpowiedzUsuńRozdział jest na prawde fajny! Czekam na nn!
Buziaki, Marika :*
Doczekałam się rozdziału :)
OdpowiedzUsuńAle jestem szczerze zasmucona.
Ona mi tu pasuje do Reusa, do Mario jakoś nie za bardzo.
Czekam na nn :)
Pozdrawiam,
Monika ♥
http://powrotyirozstania.blogspot.com/
Cudowne ♥
OdpowiedzUsuńTak długo wyczekiwany i taki zaskakujący :)
Chociaż...dla mnie zawsze faworytem będzie Marco.
Czekam,czekam,czekam na kolejny ;*
Pozdrawiam!
Aaaa! Nie masz pojecia jak sie cieszę, kiedy widze, że dodałaś rozdział <3 kocham ten blog i ten rozdział jak cała reszta jest świetny mimio, że raczej jestem za Marco niż Mario ale... Zdrada to jednak coś poważnego
OdpowiedzUsuńhttp://walcz99.blogspot.com/ ZAPRASZAM WSZYSTKICH CHĘTNYCH DO MNIE, DOPIERO ZACZYNAM :)
Usuńboskie czekam na nn :))
OdpowiedzUsuń