czwartek, 26 grudnia 2013

4. Tak dużo jest błędów, a tak mało jest mostów.

Stał w korytarzu, oczekując na po raz kolejny spóźnionego Marco. Od dłuższego czasu nie poznawał Reusa, właściwie oboje nie poznawali - Viktoria również. Zamknął się w sobie, nie chcąc z nikim rozmawiać, gdziekolwiek wychodzić. 
- Musimy porozmawiać - poczuł rękę na swoim ramieniu.
Bez odwracania wiedziałby do kogo należy ten głos. Ten głos, z którym miał styczność przez wiele lat. Ten głos, który w obecnej chwili irytuje go aż nader.
- O czym? - zapytał Turek, nie wiedząc o kim chce porozmawiać były zawodnik Borussii. Prawdę mówiąc, Sahin nie miał ochoty na żadne konwersacje z 20-latkiem, gdyż każda kończyła się kłótnią.
- O Viktorii - opowiedział prosto z mostu, stojąc z dortmundzkim pomocnikiem twarzą w twarz.
- Mówiłem Ci już, daj jej spokój! - podniósł głos. - Ona jest szczęśliwa. Z Marco - akcentował imię swojego przyjaciela, lecz nie był pewny swoich słów. Miał wrażenie, że dziewczyna o wszystkim dowie się, szybciej niż myślą. Nie wiedział jeszcze, że nastąpi to aż tak szybko.
- Chyba była - odparł kpiąco, co wywołało w 23-latku jeszcze większą falę złości. Co On sobie wyobraża? Po tym wszystkim ma czelność mieszać się w sprawy Milewskiej? - Długo ją oszukujecie? Długo ją oszukujesz razem z Marco?
- O co Ci chodzi?
Udawał, że nie wie. Jednak miał świadomość, że kolejna osoba, poznała prawdę. Osoba, która nie powinna, wraz z Viktorią, jej poznać. - Chyba coś Ci się pomyliło.
- Wystarczyło pokojarzyć fakty. Chcę tylko wiedzieć jedno: to prawda? Marco zdradził Viktorię? - Sahina aż ścisnęło, słysząc słowa swojego byłego kolegi. Nie miał już wątpliwości. Wiedział o wszystkim, a najgorsze, że nie bał się o tym mówić.
- Nie twoja sprawa. Nie mieszaj się to tego - odwrócił się na pięcie i chciał odejść, lecz gracz Bayernu uniemożliwił mu to i zmusił dalszej konwersacji.
- Mylisz się - pociągnął go za ramię. Sahin wywrócił oczami na znak irytacji. - Zdradził ją?
Milczał, nie chcąc pogorszyć sytuacji. Milczał, chociaż wiedział, że jego milczenie nic nie da. On był tylko pionkiem, który chciał chronić swoją przyjaciółkę. Gra się toczy, jego udział jest więc zbyteczny.
- Głuchy jesteś, zdradził ją? Wiem, że był z nią tej nocy! - wykrzyczał.
Sytuacja była na granicy. Obaj nie panowali na swoimi emocjami. Kilka sekund, a mogłoby dojść do rękoczynów. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Los chciał inaczej. Chciał, żeby ona dowiedziała się wszystkiego, całej prawdy, która zrani ją jak jeszcze nic.
Obydwoje, niczym rażeni piorunem, odwrócili się w kierunku drzwi, w których stała Milewska. Co czuła w tej chwili? A co może czuć człowiek, któremu w jednej chwili zawaliło się życie?
Nie oczekiwała wyjaśnień, nie powiedziała ani jednego słowa. Odwróciła się i, chwytając za klamkę, wybiegła z pomieszczenia.
- Viktoria! - Gotze zareagował pierwszy i ruszył w pogoń za dziewczyną. - Viktoria, zaczekaj.
Dogonił ją dopiero na klubowym parkingu. Jej długie, rozwiane, ciemno brązowe włosy opadały na mokre i czerwone policzki. Złapał ją za rękę i odwrócił w swoją stronę, a widok jej zapłakanej twarzy uświadomił go, jak wielki popełnił błąd.
- Puść mnie! - energicznie zabrała swoją dłoń, lecz nie uciekła. Stała przed nim, wpatrując się w jego oczy. - Nie wierzę Ci. Rozumiesz? Nie wierze Ci! - wykrzyczała mu prosto w twarz, nie zważając na fakt, iż ktoś może obserwować całą sytuację.
- Dlaczego po raz kolejny niszczysz mi życie? Dlaczego nie pozwolisz mi być szczęśliwą? Nienawidzę Cię!
Wybiegła, a on już jej nie zatrzymywał. Cholernie zabolały go jej słowa. Przecież w głębi duszy wciąż ją kochał, chciał ją mieć tylko dla siebie.
- Cieszysz się? - wycedził przez zęby Sahin. - Osiągnąłeś cel, dla którego tu przyjechałeś.

***

Szła ulicami Dortmundu, kierując się w stronę mieszkania blondyna. Powoli starała się ogarnąć myśli, uspokoić oddech i przestać ronić łzy. Nie wierzyła Gotzemu, tak cholernie mu nie wierzyła. Przecież on nie mógł jej tego zrobić. Kochał ją, naprawdę kochał, a ona kochała go. Więc czemu to wszystko miałoby legnąć w gruzach?
Delikatnie weszła do mieszkania Marco, który na jej widok poderwał się z kanapy. Odsunęła się dwa kroki do tyłu, a on ze zdziwioną miną dokładnie ilustrował ją wzrokiem.
- To wszystko prawda? - zapytała drżącym głosem. Chciała być silna, nie chciała płakać, lecz milczenie chłopaka coraz bardziej utwierdzało ją w przekonaniu, iż 21-latek miał rację. - Słyszysz mnie? - dalej milczał, choć chciał wykrzyczeć, że się myli, że to mija się z rzeczywistością.
- To prawda? - spuścił głowę i oparł się o ścianę. Wszystko już było jasne.
Wbiła wzrok w podłogę, a z jej oczu popłynął potok łez, których już nie umiała opanować. Czuła się tak, jakby straciła grunt pod nogami. Jakby świat stanął, a ona przyglądała się wszystkiemu, z bezsilnością patrząc na obrót wydarzeń. - Jak mogłeś? - wyszeptała. - Jak mogłeś mi to zrobić?
- Viktoria, proszę, daj mi to wytłumaczyć... - zaczął równie cicho jak ona.
- Nie - przerwała mu, podnosząc wzrok z podłogi. - Cały czas mnie okłamywałeś. Wszystko, wszystko co było między nami to jedno wielkie kłamstwo - stopniowo podnosiła głos, gdy złość zaczęła przeważać nad rozpaczą. 
- Nie mów tak!
Przybliżył się do dziewczyny, chcąc ją złapać za rękę, lecz ona po raz kolejny się odsunęła, jednocześnie zderzając się ze ścianą.
- Viktoria, nawet jeśli to prawda, dla mnie nie ma to żadnego znaczenia. Kocham Cię i nie umiem funkcjonować bez ciebie - odgarnął jej potargane włosy, które przykleiły się do mokrych od łez policzków. Łzy, będące jego winą i zarazem karą, bo nie ma nic gorszego od łez osoby, którą kocha się najbardziej na świecie. - Nie możesz mnie zostawić, proszę Cię.
Odtrąciła blondyna i znów spuściła głowę, chcąc ukryć swoje łzy. Nienawidziła płakać, nie chciała tego. Litości, współczucia. Miała być silna, miała byś skałą, której już nikt nie ruszy, a po raz kolejny okazywała swoje słabości. 
- Nie wybaczę Ci.
Na te słowa mimowolnie zacisnął wargi i zamknął oczy, w których kącikach zbierały się łzy. Było jasne, że ją stracił. Czyli stracił cały swój świat. Cel życia, wszystko to, dla czego z uśmiechem wstawał z łóżka, leciał na trening, a potem wracał do domu, wiedząc, że ona na niego czeka. Świadomość, że sam to tego doprowadził, doprowadzała go do jeszcze większej rozpaczy.
- To znaczy koniec? - odezwał się łamliwym głosem.
Odwróciła się na pięcie, by nie patrzeć na chłopaka. Raniła go, raniła go swoim zachowaniem. Ale przecież on na to zasługiwał. Mimo to kochała go, dlatego nie mogła znieść widoku.
- W takim razie, nie było nawet początku - odparła już całkiem się spokojnie i opuściła mieszkanie, zostawiając miłość swojego życia.

sobota, 30 listopada 2013

3. Zła prawda i dobre kłamstwa.

Niedziela w życiu zawodników jest jedynym dniem w tygodniu, w którym mogą odpocząć od piłki i spraw z nią związanych. Zero wywiadów, zero spotkań, zero treningów. Mimo, iż bycie piłkarzem jest szczytem marzeń ich wszystkich, monotonia życia czasami może być przytłaczająca. Bo kogo nie dopada?
Leżeli w mieszkaniu blondyna, rozkoszując się swoją obecnością. Każda chwila, którą mogli spędzić razem była dla nich czymś wyjątkowym. Marco, jak piłkarz, miał multum obowiązków, Viktoria na nudę również narzekać nie mogła.
Scena do złudzenia przypominała sceny z tandetnych, amerykańskich romansów. Jednak jeden z bohaterów miał na głowie nie mały problem. Za wszelką cenę chciał poznać przebieg całego wieczoru, jednak pamiętał tylko urywki, które nic mu nie dawały. Zamiast odpowiedzi, dostawał kolejne pytania.
- Nad czym myślisz? - na ziemię sprowadził go głos ukochanej, którą czule obejmował ramieniem.
- Nad życiem - odparł, dalej tępo wpatrując się w ścianę. Przytłaczała go ta sytuacja, z której nie miał pojęcia, jak wybrnąć. - Zastanawiam się nad przeszłością.
- Chcesz do tego wracać? Sam wiesz, że nie była kolorowa. Przynajmniej w moim przypadku.
Nienawidziła wracać do tego, co było. Samo wspomnienie było dla niej traumatyczne. Wszystkie zawody, które przeżyła, dalej ciążyły w jakiś sposób na jej sercu. 
- Mogę zadać Ci pytanie? - dziewczyna, nie odrywając się od blondyna, skinęła głową. - Kochałaś Mario?
Uwolniła się z objęć, usiadła na łóżku i spojrzała na chłopaka w taki sposób, że uświadomił sobie, iż nie było to najlepsze pytanie.
- Po co pytasz?
Nie otrzymała odpowiedzi, ani nawet spojrzenia.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - spytała po raz kolejny. - Kiedyś tak - odwrócił wzrok w jej kierunku, a uczucie, które temu towarzyszyło było co najmniej niemiłe. - Teraz, nie wiem. Może. Nie wiem - jej głos się załamał, powrót do przeszłości dalej bardzo dużo ją kosztował.
- Myślałem, że wszystko sobie wyjaśniliście.
- Marco, zrozum. Naprawdę tak ciężko to dostrzec? To była chora relacja, konflikt interesów. Byłam tylko jego zabawką - piłkarz złapał ją za rękę i przyciągnął do sobie.
- Przepraszam, nie powinienem pytać - skruszył się. Chciał dowiedzieć się czegoś więcej. Czegoś, co pomogłoby mu w obecnej sytuacji, ale otrzymał tylko więcej niewiadomych oraz świadomość, jak bardzo delikatna jest dziewczyna, która leżała na jego piersi, a on subtelnie głaskał jej aksamitne włosy. Tego co wydarzyło się kilka nocy temu, nie mógł zostawić. Musiał jak najszybciej spotkać się z drugą zainteresowaną sobą - Carolin.

***

Siedzieli po turecku na kanapie w mieszkaniu 23-letniego piłkarza, tak jak za dawnych czasów. Co chwila wybuchając śmiechem, czy wymieniając uśmiechy. Sahin był w wyśmienitym humorze, podobnie jak Viktoria. W ich życiu, po problemach, które ich nękały, nastał spokojny czas. Nuri wraz z Borussią wygrywał mecz za meczem, Viktoria natomiast studiowała na uniwersytecie, oczywiście tu, w Dortmundzie. 
- Będę się zbierać, muszę się pouczyć - oznajmiła, spoglądając na małego Omera, który cichutko bawił się na dywanie. 
- A właśnie. Jak twoje studia? Serio chcesz być dziennikarzem? - zapytał, poprawiając swoją pozycję, gdyż od kilku godzin siedział w bezruchu. - Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić - zaśmiał się. 
- No weź - zrobiła smutną minę, lecz po chwili również obdarzyła przyjaciela uśmiechem. - Nie wiem, czy tego chcę. Jestem tam w dużej części przez tatę - wyjaśniła. - Teraz pewnie też ze względu na Ciebie i Marco. Przynajmniej tak to odbierają inni. 
- Oh, Miki. Przestań to tak odbierać. Za kilka lat zrobisz taki wywiad, że wszyscy poznają się na twoim talencie - uśmiechnął się, tak jakby chciał dodać otuchy swojej przyjaciółce. 
- Wywiad z Tobą, nie mylę się? 
- Nikt nie jest bardziej interesujący niż ja - żartował dalej. 
- "Nuri Sahin - wybitny człowiek, czy irytujący dureń", pasuje?
Droczenie się ze sobą nawzajem było już ich tradycją. Można by rzec, że tak okazywali swoje uczucia? Trochę za dużo powiedziane, jednak znajduje się w tym szczypta prawdy.
- A może "pikantne ciekawostki z życia najgorętszej pary w Niemczech"? - odgryzł się. 
- No już nie przesadzaj - spoważniała. - Tak pikantnie to nie jest - dodała z uśmiechem. Nuri udał, iż jest bardzo zdziwiony odpowiedzią dziewczyny i odparł:
- Serio? Marco mówił co innego... - Viktoria uniosła jedną brew i z zaskoczeniem wpatrywała się w zawodnika BVB, który wybuchł śmiechem i stwierdził, że 20-latka nie zna się na żartach.
- Idiota! - skwitowała.

***

Chwilę po wyjściu Viktorii, w domu Sahina po raz kolejny rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Tym razem była to Emily - była żona oraz mama Omera. Po wszystkich zawirowaniach, pomocnik Borussii Dortmund doszedł do wniosku, iż każdy zasługuje na drugą szansę, nawet Ona. Chciał to zrobić, nie ze względu na niego, tylko jego małego synka, którego kochał najbardziej na świecie.
Zaprosił brunetkę do kuchni, a następnie postawił przed kobietą dwa, parujące kubki z aromatyczną kawą.
Gdyby Viktoria była na miejscu Sahina, z pewnością stwierdziłaby, że to wszystko jest po prostu popieprzone. Jednakże Nuri uważał inaczej. Może dlatego, iż był kilka lat starszy, bardziej doświadczony, albo posiadał inny charakter? Nie jest to istotne. Sahin sądził, że jego relacja z byłą żoną zmierza ku lepszemu, więc wszystko jest na drodze do normalności. Normalność to pojęcie względne, lecz pomocnik dumy Wesfalii nie chciał odbudowywać ich związku, chciał tylko szczęścia jego syna. To było najważniejsze.
- Mogłabyś się zająć małym we wtorek? - przerwał ciszę, panującą między ową dwójką. - Ja mam do nocy trening, a już Viktorii nie chciałbym ciągać, praktycznie to ona zajmuje się Omerem - wyjaśnił.
Emily zaświeciła się lampka. Kilka razy słyszała o nowej cioci swojego synka, jednak nie miała głowy, by zagłębiać się w tym. Poczuła się nieswojo, tak jakby ktoś zajął jej miejsce u boku Nuriego oraz malca.
- Kim jest Viktoria? - zapytała prosto z mostu.
- Myślałem, że się poznaliście. Wychodziła chwilę przed Tobą.
Faktycznie, widziała dziewczynę, która wychodziła z mieszkania Turka, jednak ani przez myśl jej nie przeszło, iż może być to owa ciocia, o której wspominał Omer.
- Jesteś z nią szczęśliwy? - 23-latek mało co nie spadł z krzesła, na którym siedział.
- Słucham? Ty nie sądzisz, że ja i Viktoria...że my? - widząc zakłopotanie kobiety, po prostu się roześmiał, na samą myśl, że mogło jej się wydawać, iż tę dwójkę łączy coś więcej niż przyjaźń, nie mógł powstrzymać się od śmiechu. - Viktoria to moja przyjaciółka, tylko przyjaciółka. Poza tym to dziewczyna Marco.
- Marco? Wiesz myślałam, że dziewczyna... a zresztą nieważne - urwała, jednak brunet swoim spojrzeniem nakazał jej kontynuować swój wywód. - Myślałam, że jest blondynką.
Zaniepokoił się, poważnie się zaniepokoił, na co wskazywała jego mina.
- Widziałaś go gdzieś?
- Dzisiaj, ale to chyba tylko jego koleżanka - zacisnął wargi, by opanować swoja wściekłość. Wiedział, że coś jest na rzeczy, Sahin się nie myli. - Nuri, naprawdę, nie masz o co się niepokoić - nie posłuchał jej. Wstał od stołu, wziął kluczyki od swojego samochodu i pierwszą lepszą bluzę i wyszedł, rzucając, żeby Emily zajęła się maluchem, podczas gdy on pragnął załatwić pewną sprawę zaraz po treningu, który go czekał.
- Nie wiedziałem, że Mario jest blondynką, pieprzony oszuście - powiedział do siebie i ruszył w kierunku garażu.


***

Trening powoli dobiegał końca. Blondyn, któremu od początku dnia wyjątkowo nie dopisywał humor, ledwo panował nad swoimi emocjami. Był wściekły na siebie, na to wszystko do czego doprowadził, a rozmowa z jego ex-dziewczyną uświadomiła go jeszcze bardziej jaki głupi jest Marco Reus. W dniu dzisiejszym jego nerwowe zachowanie potęgował fakt niż nic mu nie wychodziło. Nawet najprostsze podanie, najłatwiejsza pozycja do oddania strzału, kończyła się fiaskiem, co doprowadzało młodego Niemca do obłędu.
- Marco! - krzyknął trener zza linii końcowej, gdzie się znajdował, obserwując poczynania swoich podopiecznych. - Chodź tu na chwilę - piłkarz spełnił prośbę szkoleniowca i z założonymi rękami i tęgą miną zjawił się obok 46-latka. 
- Co Ty dzisiaj wyczyniasz? Marco, tyle szans nie będziesz miał w meczu, musisz coś wykorzystać!
Reus wściekł się jeszcze bardziej, co było nie w jego stylu, gdyż zwykle był w świetnym humorze.
- Mam wszystkiego dość! - rzucił i, kopiąc leżący obok bidon z wodą, zszedł z murawy, a następnie udał się do szatnii. - Wszystko się pierdoli... - dodał po cichu. - Wszystko.

***

Siedzieli w kawiarni, która znajdowała się na jednym z pięter stadionu. Można było podziwiać stąd piękną panoramę Dortmundu, w tym Westfalenpark, który o tej porze roku przyciągał mnóstwo ludzi. 
Oszklona ściana, biało-szare kanapy oraz zieleń sprawiały, iż to miejsce było dość chłodne. Jednakże w tym momencie siedzącą na przeciwko siebie dwójkę, to najmniej interesowało. 
- Co u Ciebie słychać? - przerwał ciągnącą się i dość nieprzyjemną ciszę. 
Kiedyś było inaczej, kiedyś ta dwójka nie mogła przestać mówić. Ciągle się spierali, droczyli, a nawet kłócili. Jednak nigdy nie milczeli. 
- W porządku - odpowiedziała, nie odrywając wzroku od blatu stolika. Wyglądała trochę jak dziecko, które rodzice zmusili na spotkanie z osobami, za którymi nie przepadała. - A jak u Ciebie, tam... w Monachium? 
- Na początku było ciężko, ale teraz coraz lepiej. Przyzwyczajam się to tego wszystkiego.
Było jej cholernie źle, z tym co się stało. Minęło kilka miesięcy, jednak uczucie, które dopadało ją prawie każdego wieczoru, było ciężkie do zniesienia. 
Odwróciła głowę w kierunku szyby, przez którą widać było większą cześć Dortmundu i rzekła: 
- To moja wina. Minęło tyle czasu, a ja dalej myślę, że to, co się wydarzyło, było jednym wielkim błędem - wyjaśniła i po raz pierwszy od dłuższego czasu uraczyła bruneta swoim spojrzeniem. Spojrzeniem pełnym winy i żalu. - Chcę zapomnieć, ale zarówno moje, jak i twoje wysiłki są daremne. Nie mylę się, prawda? 
- Dlaczego mam zapominać, o tym co było najlepsze w moim życiu? 
Opuszkami swoich palców, dotknął jej dłoni w taki sposób, że po jej ciele przeszedł jakby prąd, a oczy zaszkliły się w znaczący sposób. Nie potrafiła wypowiedzieć ani jednego słowa, tylko wpatrywała się w piwne oczy bruneta.
- Mario... - zaczęła drżącym głosem, lecz 20-latek od razu jej przerwał.
- Nie boję się o tym mówić.
Dalej spoglądał się tak przenikliwie, że dziewczyna miała wrażenie, iż wszystko co myśli ma wypisane w swoich oczach. Zaskoczył ją. Bardzo zaskoczył.
Owa sytuacja trwała zaledwie kilka sekund, jednak im wydawało się, jakby trwała wieczność. Wszystko przerwało wejście Marco wraz z Alaną, którzy ze zdziwieniem przyglądali się siedzącej dwójce. Dziewczyna pośpiesznie zabrała rękę i zbiła wzrok w ziemię, a Reus ze złością usiadł przy stole i schował twarz w dłoniach, nie wypowiadając ani jednego słowa.
Panująca cisza była nie do zniesienia, dlatego Alana postanowiła ją przerwać, rozpoczynając dywagację na temat kolejnego weekendu, być może ostatniego w Dortmundzie przed wylotem do Monachium.
- Nuri coś chce, zaraz wrócę - oznajmił, spoglądając w ekran swojego telefonu i udał się w kierunku szatni, dalej kipiąc złością.

***

 - Czego chcesz? - zapytał, wchodząc do szatni, w której czekał na niego równie zdenerwowany Sahin.
- Powinienem Ci wpieprzyć, wiesz? - jego słowa działały na blondyna jak płachta na byka, dlatego nie przebierał już w słowach, miał wszystkiego dość.
- Kurwa, o co Ci chodzi? Popierdoliło was wszystkich dzisiaj. Chcesz wiedzieć, bo za bardzo nie rozumiem?
- Wystarczy czasem użyć mózgu, Reus - zaakcentował jego nazwisko, a robił tak, gdy naprawdę był zły na swojego przyjaciela. - Co robiłeś w klubie, jak wyszliśmy? - wiedział od razu, o czym mówi. - Ogłuchłeś, dobrze wiesz, o czym mówię!
Wiedział, że ta sprawa, właśnie w tym momencie ujrzała światło dzienne. Jednak nie martwił się o to, że cienia prawdy dowiedział się Sahin, wiedział, że jemu również zależy na szczęściu Viktorii. Bał się o siebie i o to, czy będzie umiał żyć z wyrzutami sumienia, które powracały za każdym razem, gdy spoglądał na swoją dziewczynę.
Usiadł na ławce i starał się streścić wydarzenia owej nocy, co przychodziło mu z wielkim trudem.Widział zawód w oczach, widział, że on również nigdy nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - zapytał.
- Zrobię wszystko, żeby nie dowiedziała się prawdy.
- Wiesz, że to będzie dużo kosztować?
- Wiem, ale to nieistotne. Nie mogę jej stracić.

***

- Zrobię wszystko, żeby nie dowiedziała się prawdy. 
- Wiem, ale to nieistotne. Nie mogę jej stracić.
Usłyszał, gdy przechodził obok lekko uchylonych drzwi. On wiedział, o kim jest mowa. I wiedział, że kolejną osobą, która dowie się tej prawdy, będzie On.

***

 - Co chciał Nuri? - zapytała, chcąc zmusić chłopaka do podjęcia jakiejkolwiek konwersacji. Dzisiaj był oschły i nieprzyjemny w stosunku do wszystkich, włącznie ze swoją ukochaną, którą stan, w jakim znajduje się chłopak, dziwił oraz martwił. Po prostu chciała mu pomóc, była jego dziewczyną.
- Nieważne - odburknął. Viktoria, która była charakterną osobą, nienawidziła takiego traktowania. 
- Marco! - podniosła głos. - O co chodzi? Od dłuższego czasu zachowujesz się co najmniej dziwnie.
- Po prostu jestem zmęczony.
- Oczywiście. Nie wysiliłeś się, Reus
- Możesz odpuścić, chociaż na chwilę? - zirytował się. Po raz kolejny w tym dniu.
- Jasne, nic tu po mnie - poderwała się z kanapy, na której siedzieli i ruszyła ku drzwiom, zostawiając zdezorientowanego chłopaka.
- Viktoria... - chciał ją zatrzymać, jednak jego próba okazała się daremna.
- Daj mi spokój! - i z trzaskiem opuściła mieszkanie blondyna. 

niedziela, 10 listopada 2013

2. Marco-netka.

Padający deszcz uderzał w parapety okien, a granatowe niebo co chwila rozbłyskało. Była to jedna z ostatnich letnich burz, która nawiedziła mieszkańców Dortmundu. Viktoria obudzona przez głośne grzmoty, wzięła do ręki wyświetlacz swojego telefonu, informujący ją, iż jest 3:45. Nakryła się kołdrą i z powrotem starała zasnąć. Nieskutecznie. Ponownie sięgnęła po swój telefon i usiadła na parapecie swojego okna, podziwiając deszczowy krajobraz Dortmundu.
- Obudziłam Cię? - zapytała cicho swojego ukochanego, obawiając się jego reakcji. 
- Nie, o tej porze normalni ludzie nie śpią - zaśmiał się. - Coś się stało? 
- Nic, po prostu nie mogę spać. Brakuje mi Ciebie - wyjaśniała, a rozmówca zaniemówił. Viktoria nie była wylewna, jeśli chodzi o wyrażanie swoich uczuć. 
- Poczekaj, pójdę tylko po swojego rumaka i zaraz będę - zażartował, gdyż nic lepszego nie przychodziło mu do głowy. W końcu była prawie 4 w nocy. 
Milewska nie odezwała się. Wystarczyło jej, że czuła jego obecność, nawet przez telefon. Więcej nie potrzebowała do szczęścia. 
- Idź spać, kochanie. Potem porozmawiamy - odezwał się po chwili. 
- No tak, zaraz ciężki mecz. Dobranoc. 
- Kocham Cię, dobranoc. 
Rozmowa skończona. 

***

Dzisiaj Borussia Dortmund rozgrywała arcyważny mecz z Bayerem Monachium. Nikt w mieście nie mówił o niczym innym, jak o tym spotkaniu. 
Viktoria wyszła wcześnie z domu, by odebrać wejściówki dla Alany i Mario, który po namowach dziewczyny zdecydował się na oglądanie zmagań obu klubów na stadionie. 
Weszła do sekretariatu i wzięła przysługujące jej bilety. Nie lubiła trybuny VIP. Każda dziewczyna idealnie ubrana, uczesana. A przecież mecz to nie pokaz mody? Zdecydowanie wolała Sudtribune, lecz ze względu na swoich przyjaciół, postanowiła im towarzyszyć. 
Zbliżała się upragniona przez wszystkich godzina rozpoczęcia spotkania. 20-latka ostatni raz chciała porozmawiać z Marco i tatą, który zaraz zamierzali udać się do szatni. 
- Masz to wygrać, rozumiesz? - uśmiechnęła się. 
- Musisz mnie zmotywować - Marco przyciągnął dziewczynę do siebie, lecz usłyszał za sobą donośne chrząknięcie. 
- Marco, do szatni - zaśmiał się trener. - Widzimy się po meczu - rzekł do córki i udał się za swoim piłkarzem. 

***

Była 60. minuta spotkania, a na tablicy wyników wciąż widniał wynik 0:0. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali goli. Nagle prawą stroną rozpędzony Kevin, rozpoczyna akcję. Wrzuca w pole karne. Gol? Nie? Jęk zawodu, a potem głośne gwizdy. Kuba Błaszczykowski leży na murawie, a na stadionie słychać wielką wrzawę. 
- No kurwa! - poderwała się 20-latka. - Karny! - sędzia jakby dyrygowany rozkazem dziewczyny, wskazuje na jedenasty metr, do którego podchodzi Marco. Minutę później świętuje zdobycie gola. 
- Niesprawiedliwe! - rzuciła Alana, która od dziecka była kibicem monachijskiej drużyny. Starała się zachowywać spokój, ale w obliczu zbliżającej się porażki, trudno jej to przychodziło. Mario za to siedział i starał się utrzymywać neutralność, by nie narazić się na kibiców obu zespołów. 
Sędzia zagwizdał po raz ostatni. Mecz się skończył, tym samym skończył się sen fanów Bayernu o 3 punktach wywiezionych z Dortmundu. 
Viktoria pożegnała się z przyjaciółmi i oznajmiła, że za godzinę spotkają się w okolicznym barze, by spędzić ze sobą trochę czasu. Dogadywała się z Alaną. Dziewczyna była bardzo sympatyczna i naturalna. Inaczej wyglądała jej relacja z Mario. Starali się zachowywać normalnie, jednak dało się wyczuć pewien dystans. Unikali dłuższych wymian słownych oraz kontaktu wzrokowego. 
- Byłeś niesamowity - wpadła w ramiona Reusa, który nie zamierzał jej wypuszczać, znieważając nawet na obecność większości drużyny. 
- Kochanie, chyba w to nie wątpiłaś - dodał w swoim stylu. 
- Tak, Marco - odezwał się Nuri. - W twoją wielką skromność i altruizm również. 
- Zostaw auto i spotkamy się pod stadionem. Umówiłam się z Alaną i Mario - oznajmiła i wyszła z szatni. 

*** 

Był bardzo szczęśliwy. W końcu w jego życiu odnalazł równowagę. Miał świetną dziewczynę, wspaniałych przyjaciół, wielki klub, a dzisiaj odniósł ważne zwycięstwo. 
Wyszedł ze stadionu i pokierował swoje kroki ku zapakowanemu autu, w którym zamierzał zostawić torbę, a następnie wrócić do przyjaciół i dalej świętować. Otworzył bagażnik swojego samochodu i usłyszał tupot kobiecych szpilek. Ze niezdziwieniem odwrócił się i wytężył wzrok, mając nadzieję, że się przewidział. Na marne. Jego oczom ukazała się ona. Jednak w zmienionej formie. W idealnie dopasowanej, czerwonej marynarce, czarnych, podkreślających długie nogi spodniach oraz wysokich szpilkach. Była ostatnią osobą, której się spodziewał. 
- Czego chcesz? - odezwał się, spoglądając jej prosto w oczy. - Wyraziłem się chyba jasno, nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. 
- Naprawdę tak sądzisz? Naprawdę nie mamy nic wspólnego? - odezwała się. 
Nazywała się Carolin Went i była dawną dziewczyną blondyna. Rozstali się na kilka tygodni przed jego wyjazdem do Dortmundu. Nie mógł jej poznać. Nie była tą, w której kiedyś się zakochał. Teraz wydawała się zimna, dążąca do celu, nawet po trupach... 
- Czego chcesz? - powtórzył z jeszcze większą złością. Nie mógł jej wybaczyć, tego co zrobiła kiedyś. 
- Nie jesteś taki grzeczny, jak Cię przedstawiają, Reus. - zakpiła. Spojrzała na Marco i z uśmiechem na twarzy oznajmiła: - Rozstań się z Viktorią. 
- Słucham? Chyba się przesłyszałem. - nie wiedział, dlaczego znów się miesza w jego życie. Dlaczego po raz kolejny chce go zniszczyć - Ona jest najważniejszą osobą w moim życiu, w które nie masz prawa już ingerować. 
- Nie chcesz jej zranić, prawda? Marco, przemyśl to. Lepiej żeby nie dowiedziała się wszystkich szczegółów. Przynajmniej nie od innych. 
- O czym Ty mówisz?! - wykrzyczał w złości. 
-  Kto ma jej powiedzieć, że się ze mną przespałeś? Sam to zrobisz, czy może Ci pomóc? - zaniemówił. Nie docierało do niego, to co przed chwilą usłyszał. To niedorzeczność. Z grozą wpatrywał się w jej ironiczny wyraz twarzy, przypominając sobie wszystko, co wydarzyło się w klubie. Ona tam była. Była, z pewnością to ona. A potem? A potem wyszli z klubu. Oboje. Reszty można się domyślić. 
- Nie zrobisz tego - złapał ją za nadgarstek. W pewnym sensie chciał, aby się przestraszyła, żeby nie wyjawiła prawdy - nikomu. Jednak ona była zbyt pewna siebie, pewna celu, by odczuwać jakikolwiek strach. Wiedziała, że teraz Reus zatańczy tak, jak ona mu zagra. Sławna i bogata marionetka w jej rękach, była czymś wspaniały. 
- Jeszcze się przekonasz, kochanie - i odeszła.

niedziela, 3 listopada 2013

1. Wspólna przyszłość.

Sezon wkraczał w decydującą fazę. Zbliżały się dwa, ogromnie ważne spotkania - z Schalke 04 i Bayernem Monachium. Piłkarze Borussii nie oszczędzali się na treningach. Musieli zrealizować plany nakreślone przez trenera.
Viktoria z uśmiechem na twarzy weszła do centrum szkoleniowego na przedmieściach Dortmundu. Uwielbiała tam przychodzić. W końcu Borussia była nieodłączną częścią jej życia.
- Kochanie, widziałaś gdzieś może Kevina i Marco? - powitał ją, tata.
Zaśmiała się przyjaźnie i rozejrzała dookoła.
- Wiesz tato, to twoi zawodnicy.
- Viktoria! -  krzyknął, wychodzący z zakrętu Kevin. - Dawno się nie widzieliśmy. Wiesz jak bardzo Cię lubię, może byś wypełniła... - uśmiechnął się, aby przekonać dziewczynę do roboty za niego.
- Kevin! Trening, w tej chwili na murawę - trener popchnął 24-latka w kierunku boiska.
- Vikuś!
- Trening! - Klopp nie dawał za wygraną.
- Papiery, proszę - jęknął i wybiegł na murawę.
Milewska zaśmiała się pod nosem i weszła do sekretariatu, odbierając stertę dokumentów, które miała przejrzeć. Dotyczyły one oczywiście kibiców, z którymi Kevin miał świetny kontakt.
Ze wzrokiem utkwionym w drobnym druku, przemierzała czaro-żółty korytarz. Wchodząc na taras, na którym stała ciemnobrązowy narożnik z żółtymi elementami, instynktownie cofnęła krok do tyłu i spostrzegła samego poszukiwanego. Marco zauważył swoją ukochaną, lecz dalej prowadził zawziętą dyskusję z jakąś dziewczyną. Uśmiechnął się pod nosem, widząc zdenerwowanie wymalowane na twarzy Viktorii. Ba, wściekłość.
- Trening masz, kochanie - ostatnie słowo wypowiedziała ironią i spiorunowała 23-latka wzrokiem.
- Przepraszam, że Cię zatrzymałam - odezwała się brunetka. Była ładna, nawet bardzo ładna. Można by rzec, że była podobna do Viktorii. - W każdym razie, do zobaczenia. Zadzwonię - wskazała na niewielki skrawek papieru, na którym prawdopodobnie zapisany był numer telefonu Marco, i odeszła.
- Trening - Viktoria była strasznie zazdrosna, można powiedzieć, że kipiała zazdrością, której nie umiała nie okazywać. Odwróciła się na pięcie, lecz Marco złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Kochanie... - zaczął, jednak 20-latka od razu mu przerwała.
- Kto to był? - zapytała prosto z mostu, lecz nie otrzymała odpowiedzi. - Mowę Ci odebrało?
- Słodko się złościsz - zaśmiał się.
- Daj mi spokój.
- Jesteś zazdrosna! - krzyknął w triumfie. 
- Nie, nie jestem. O Ciebie i jakąś dziunie, która pojawiła się nie wiadomo skąd i nie wiadomo czemu? Proszę Cię - Marco nie odezwał się już więcej, tylko pocałował 20-latkę w czoło i pobiegł na trening. Każdy dzień uświadamiał mu coraz bardziej, jak wiele by mógł poświecić dla tej dziewczyny. Właściwie, ona była jego całym światem.

***

- Cześć - 20-latka podniosła wzrok znad dokumentów i dokładnie zlustrowała stojącą przed nią dziewczynę. - Mogę?
Viktoria przesuneła się, robiąc miejsce nieznajomej.
- Jestem Alana, a Ty, o ile się nie mylę, jesteś dziewczyną Marco, prawda?
- Tak, jestem Viktoria - nie miała ochoty na prowadzenie dalszej konwersacji z dziewczyną, jednak w głębi duszy chciała dowiedzieć się, co ów nieznajoma robi, i jakie ma zamiary.
- Mario dużo mi o Tobie opowiadał - odpowiedziała.
- Mario? Czy Ty... czy wy? - zdziwiła się.
- Tak się złożyło - uśmiechnęła się nieśmiało. Milewska z jednej strony cieszyła się, iż Gotze w końcu zapomniał o niej, ale czuła pewną złość - szczególnie na Marco, który nic jej nie powiedział. - Na początku starałam się mu pomóc. Nie było łatwo, o Dortmundzie niewiele wspominał, sama wiesz, jaki jest nieśmiały. W końcu się przyjaźniliście. Pewnie ciężko Ci było, po jego przeprowadzce.
Nie powiedział jej wszystkiego, ona nie wie kim jest Viktoria, i jak duży wpływ miała na jego wyjazd - pomyślała.
- Tak, to wszystko jest skomplikowane.
- Ja będę się zbierać, miło mi było Cię poznać.
Wyszła, zostawiając dziewczynę z milionem myśli.

***

- Czemu mi nic nie powiedziałeś? Czemu ja się zawsze dowiaduje ostatnia? Jesteś pieprzonym oszustem - zaatakowała 23-letniego pomocnika Borussii Dortmund, gdy wychodzili z budynku.
- Bez wyzwisk może - zaśmiał się. - A co ja miałem Ci powiedzieć? Nie chcę się wtrącać.
Nie odezwała się ani słowem. Wiedziała, że przegrała tę słowną utarczkę, dlatego wolała zamilknąć.
- Mamy jakieś plany na wieczór? - zmienił temat.
- Nie wiem, może coś zaproponujesz Romeo?
- Może wyjdziemy z Mario i Alaną, jeśli nie masz nic przeciwko - zaproponował. Z racji kontuzji, której nabawił się 20-letni pomocnik, wrócił do Dortmundu na parę dni. Jak okazało się w późniejszym rozrachunku, nie wrócił sam.
- Nie, oczywiście, że nie - skłamała, ponieważ wizja wspólnego wieczora w takim towarzystwie, nie była jej marzeniem, nawet jeśli ukochana Gotzego, mimo pewnego uprzedzenia, okazała się naprawdę miłą dziewczyną. Jednak jeśli oboje o sobie zapomnieli, dlaczego nie mieliby próbować jeszcze raz?

***

Siedziała z małym Sahinem w swoim mieszkaniu, okropnie się nudząc. Dzisiaj była niedziela, czyli wszyscy piłkarze dostali wolne. Marco wraz z Nurim oraz resztą kolegów wyszli świętować wczorajsze zwycięstwo nad Schalke 04. Nigdy nie miała nic przeciwko wieczornej, męskiej imprezie. Rozumiała, że nawet oni mają dość przytłaczającej rzeczywistości, i pragną się w pewien sposób rozerwać. Reus jeszcze nie wiedział, że ten wieczór może całkowicie odmienić jego życie...
Z przemyśleń wyrwał ją dzwoniący telefon, a na wyświetlaczu pojawił się numer Alany. Bez zastanowienia odebrała i skierowała swoje kroki ku oknu, z którego można było podziwiać nocny widok Dortmundu.
- Cześć, przepraszam, że przeszkadzam, ale strasznie się nudzę. Co powiesz ja jakieś wyjście, bo z tego co wiem, chłopacy postanowili sami umilić sobie wieczór? - zaproponowała.
- Wiesz, mam Sahina juniora na głowie, ale jak Ci pasuje to wpadnij.
- Jak się nie pogubię, to będę za pół godziny - zaśmiała się i rozłączyła.
Mimo wielkiej niechęci, którą z początku darzyła Viktoria do nowo poznanej dziewczyny, co raz bardziej się do niej przekonywała. Były do siebie podobne, nie tylko wyglądem, ale również charakterem. Być może dlatego zaczęły się dogadywać, jednak było coś, co mogło je rozdzielić. Przeszłość jednej z nich, i przyszłość ich obu...

sobota, 2 listopada 2013

Prolog



- Czego chcesz? Wyraziłem się chyba jasno, nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego.
- Doprawdy Reus, doprawdy?


 ***

- Porozmawiaj z nim, proszę. 
- To nie będzie takie proste.

***

- Cały czas mnie oszukiwałeś. Wszystko co było między nami to jedno wielkie kłamstwo. 

***

- To koniec? 
- W takim razie, nie było nawet początku.

***

- Nigdy nie przestałem Cię kochać. 

***

- To wszystko nie miało prawa się wydarzyć. My nigdy nie mieliśmy się prawa spotkać. Ja nie mogę jej tego zrobić, ona nie zasługuje na to. Zapomnij o mnie.

***

- Nie, jedyną osobą, która mnie rani, jesteś Ty. Daj mi czasu, o nic więcej Cię nie proszę. 
- Dałbym Ci wszystko, chociaż czasami się zastanawiam, czy na to zasługujesz. 

***

- Nigdy więcej miłości, nigdy więcej.

_____________________________

dortmunder-junge.blogspot.com - część pierwsza.

Bohaterowie


  Viktoria Milewska 

 Mario Gotze, Marco Reus

Nuri Sahin

Carolin Went

 Alana Schulz

Emily Krause, Omer Sahin